Najbardziej realne porozumienie pokojowe między Koreami

2018-06-12 5:00

Dziś rozpoczyna się historyczny szczyt USA – Korea Północna. O tym, co przyniesie mówi w rozmowie z Tomaszem Walczakiem amerykaniska prof. Zbigniew Lewicki.

Prof. Zbigniew Lewicki

i

Autor: Archiwum serwisu prof. Zbigniew Lewicki Amerykanista, Uniwersytet Warszawski

„Super Express”: – Dziś rozpoczyna się historyczne, bo pierwsze spotkanie przywódców Stanów Zjednoczonych i Korei Północnej. Czego po nim oczekiwać, skoro dyskutować będzie ze sobą dwóch nieprzewidywalnych liderów?
Prof. Zbigniew Lewicki: – Jedynym rozsądnym zachowaniem jest brak oczekiwań wobec tego spotkania. Nie tylko dlatego, że i Trump, i Kim są nieprzewidywalni, ale przede wszystkim dlatego, że samo spotkanie jest jednak ogromnym zaskoczeniem. Nie wiemy, co się dzieje za kulisami, jakie były wstępne ustalenia obu stron. Póki co trzeba się cieszyć, że panowie się spotykają, a Korea Północna chce rozmawiać. Natomiast każdy, nawet najmniejszy sukces trzeba przyjąć z ogromnym uznaniem.
– Kto tu potrzebuje bardziej sukcesu? Trump czy Kim?
– Trump niczym nie ryzykuje. Jeśli spotkanie nie zakończy się żadnymi rezultatami, po prostu napiszą o nim kilka nieprzychylnych komentarzy. Natomiast Kim stawia na szali swoją przyszłość. To, że wyrzucił kilku generałów, wcale nie oznacza, iż spotkanie z Trumpem jest wśród twardogłowych w Pjongjangu automatycznie odbierane z entuzjazmem. Gdyby szczyt w Singapurze skończył się porażką, to niewykluczone, że zapłaci za to ogromna cenę, włącznie z utratą władzy. Wydaje się więc, że jemu bardziej zależy, by doszło do jakiegoś porozumienia.
– Wszyscy mają nadzieję, że spotkanie w Singapurze doprowadzi do wyrzeczenia się przez reżim Kima broni atomowej. Jest na to szansa?
– Na pewno nie po tym spotkaniu. To jednak dopiero pewne przełamanie lodów i prędzej spodziewam się podpisania porozumienia pokojowego między Pjongjangiem a Seulem.
– No tak, oba kraje są oficjalnie w stanie wojny. Po 65 latach od zakończenia konfliktu zbrojnego na Półwyspie Koreańskim rzeczywiście widać na horyzoncie trwały pokój?
– Uważam, że rysuje się perspektywy dla zakończenia wojny. Stosunki obu Korei bardzo się w ostatnim czasie poprawiły. Stan wojny między Seulem a Pjongjangiem jest sztucznie podtrzymywany. Korea Południowa na pewno jest na porozumienie pokojowe gotowa. Z kolei Korea Północna może to sprzedać jako nic nieznaczący gest, na który mogłaby się zdobyć za jakąś sensowną cenę.

– Wracając do rozbrojenia atomowego, naprawdę trudno na nie liczyć?
– Jeśliby do niego doszło już na tym spotkaniu, byłby to prawdziwy cud.
– Kim nie tak łatwo będzie chciał się pozbyć jednego z niewielu argumentów, który ma w rozmowach międzynarodowych?
– Oczywiście, choć trzeba pamiętać, że poza wszystkim to potwornie kosztowna zabawka i być może dotarło do Kima, że takiego kraju jak Korea Północna po prostu na nią nie stać.
– Jak przekonują eksperci, Kim tak łatwo jej nie odpuści – najpierw będzie chciał uzyskać zniesienie sankcji, które spychają jego kraj w biedę i głód.
– Gdyby chodziło tylko o biedę i głód społeczeństwa, reżim w Pjongjangu jakoś by to zniósł. Nie może jednak pogodzić się z tym, że także elicie wyraźnie zaczyna brakować środków, i to jest dla Kima jedną z głównych motywacji do szukania porozumienia z Amerykanami. Ci są gotowi pójść na bardzo daleko idące ustępstwa, jeżeli uzyskają zgodę na denuklearyzację Korei Północnej. Stany Zjednoczone stać na gest i cokolwiek by chciał od nich Kim, Waszyngton na to stać.
– Nie jest tak, że Trumpowi trudniej będzie negocjować porozumienie o wyrzeczeniu się broni atomowej z Koreą, skoro niedawno zerwał podobne porozumienie z Iranem? Nie odbiera mu to wiarygodności i każe się Kimowi zastanawiać, czy warto?
– Niekoniecznie. Kim rozumie siłę i zdecydowanie w polityce. Wszyscy wiemy, że wycofanie się Stanów Zjednoczonych z porozumienia z Iranem jest oznaką samodzielności, co Pjongjang pewnie też rozumie i na swój sposób docenia. Bardziej chyba nastraszyłoby go porównanie z Libią i tym, co się stało z tamtejszym dyktatorem.
– No właśnie, Kim boi się podzielić los Kaddafiego i Husajna, którzy zrezygnowali z ambicji nuklearnych w zamian za gwarancję ich władzy. Potem Amerykanie pomogli obu obalić. Teraz uda im się przekonać Kima, że nic mu nie grozi?
– Sądzę, że USA udzielą wszelkich gwarancji, tym bardziej że wydarzenia w Libii i Iraku miały podtekst lokalny. Nic natomiast nie wiadomo, by Koreańczycy z północy buntowali się przeciwko reżimowi. Sądzę więc, że Amerykanie udzielą mu gwarancji przetrwania, gdyby faktycznie zgodził się pozbyć broni nuklearnej. Ale, jak podkreślam, jak będzie, dopiero się przekonamy.
Rozmawiał Tomasz Walczak

Player otwiera się w nowej karcie przeglądarki