„Super Express”: – LOT zwolnił dyscyplinarnie szefową Związku Zawodowego Personelu Pokładowego Monikę Żelazik. Z oficjalnych informacji wynika, że przewodnicząca ZZPP sprzeciwiała się zatrudnianiu załóg na umowy cywilnoprawne. Kobieta była również inicjatorką protestu, do którego finalnie nie doszło. Stąd to wypowiedzenie?
Konrad Majszyk: – LOT jako odpowiedzialny pracodawca nie komentuje indywidualnych spraw pracowników z uwagi na ochronę danych osobowych i dobry obyczaj. Jednocześnie podkreślamy, że każdy pracownik LOT jest odpowiedzialny za swoje słowa i działania – zwłaszcza w kwestiach związanych z bezpieczeństwem. Naszym obowiązkiem jest odpowiedzialne reagowanie zawsze, kiedy istnieją realne przesłanki wskazujące, iż bezpieczeństwo naszych pasażerów i pracowników mogłoby być w jakikolwiek sposób zagrożone.
– Jakie działania na przestrzeni ostatniego czasu zainicjował LOT, aby poprawić sytuację ze związkami zawodowymi? Być może obietnice podwyżek lub zmiany umów, która realnie zaowocowałaby przekuciem tej propozycji w czyn?
– W ciągu dwóch lat doszło do ponad 50 spotkań obecnego zarządu z przedstawicielami związków zawodowych. Przedstawiliśmy na nich osiem propozycji dotyczących wzrostu wynagrodzeń.
– Jaka była reakcja samych związków?
– Wszystkie zostały przez związki odrzucone. Mimo to w spółce nadal trwają rozmowy na temat nowego regulaminu wynagradzania oraz wprowadzane są pozytywne zmiany, np. podniesienie gwarantowanego wynagrodzenia dla pilotów, które weszło w życie od 1 czerwca. LOT dokłada starań, żeby pozytywne zmiany były kontynuowane, dlatego wątpliwości podnoszone przez część działających w LOT związków zawodowych nie mają pokrycia w rzeczywistości.
– Kontrowersje, które wybuchły po wspomnianym przeze mnie zwolnieniu, to chwilowy impas czy narastające problemy personalne w szeregach największego przewoźnika?
– Zarząd jest otwarty na dialog ze związkami zawodowymi. Podwyżki gwarantowanego wynagrodzenia to pierwszy krok, który poprawia poczucie stabilności pracy w LOT i udział w finansowych wynikach rozwoju spółki.
– Dlaczego nie można po prostu wrócić do regulaminu wynagradzania z 2010 r.?
– Postulowany przez niektóre działające w LOT związki zawodowe powrót do regulaminu z 2010 r. mógłby doprowadzić do roztrwonienia finansowych wyników okresu rentowego wzrostu, który trwa w naszej firmie od 2016 r. Gdyby jednocześnie doszło np. do znaczącego i długotrwałego wzrostu cen paliw, to taki scenariusz mógłby doprowadzić każdego przewoźnika na skraj tarapatów finansowych. W przypadku LOT byłoby szkoda, ponieważ wreszcie znów staliśmy się spółką, która nie potrzebuje kroplówki od podatników, a wręcz przeciwnie: zarabia pieniądze dla Skarbu Państwa. LOT, który jeszcze niedawno stał na krawędzi bankructwa, w ub.r. miał prawe 290 mln zł zysku z działalności podstawowej.
Rozmawiała Sandra Skibniewska