Tomasz Walczak

i

Autor: Artur Hojny

Tomasz Walczak komentuje: LOT wypowiedział wojnę związkowcom

2018-06-06 5:00

Przykro się patrzy, gdy państwo niszczy standardy, o które powinno dbać. Od lat dzielnie przykłada rękę do psucia rynku pracy, nawet w ministerstwach zatrudniając ludzi na śmieciówkach. Teraz jeszcze stawia się w awangardzie walki ze związkowcami. Oto LOT miał kilka dni temu zwolnić - wbrew stanowisku związkowców - szefową największej organizacji pracowniczej w firmie, Monikę Żelazik.

To ona była organizatorką strajku, który miał się odbyć na początku maja, ale ostatecznie na wniosek LOT zabronił go sąd. Choć władze państwowego przewoźnika tego nie potwierdzają oficjalnie, jasne wydaje się to, że to właśnie za organizację tego strajku Żelazik musiała się pożegnać z pracą. Jednym z argumentów przeciwko niej miał być e-mail, który rozesłała do pracowników LOT. Pisała w nim: „My zakupiliśmy kilka rac, dwa wozy opancerzone, starą wyrzutnię rakiet, kilka granatów ręcznych i niech każdy weźmie z domu, co po dziadach zostało oraz butlę z benzyną”. Serio?! Mobilizacja pracowników do walki o swój interes, nawet jeśli mocno przerysowana, miała być przyczyną wyrzucenia jej z pracy?! Czy ktoś z tych wielkich panów z LOT poważnie potraktował to, że na strajk związkowcy przyjadą wozami opancerzonymi?!

Zwalnianie związkowców za walkę o interes pracowników to zwykłe zastraszanie. Odmawianie im prawa do strajku to przejaw folwarcznej mentalności władz spółki, które uważają najwyraźniej, że pańszczyźniane zależności najlepiej sprawdzają się w biznesie. Co najbardziej porażające, robią to ludzie powołani do spółki przez rząd, który co chwila podkreśla swoje przywiązanie do solidaryzmu społecznego. I robi to państwowa spółka, która – jeszcze raz to podkreślmy – powinna wyznaczać standardy na rynku pracy, a nie je zaniżać. To ordynarny wyścig do dna z prywatnym biznesem na to, kto gorzej traktuje zatrudnionych i związkowców. I dalsze zaburzanie równowagi między kapitałem a pracą. Jednym słowem III RP w pigułce.