Do wypadku z udziałem kolumny ministra MON, Antoniego Macierewicza, doszło pod koniec stycznia 2017 roku, na drodze krajowej nr 10 w Lubiczu Dolnym koło Torunia. Auta rządowe najechały na samochody stojące na światłach. Ranne zostały 3 osoby, a 8 pojazdów zostało zniszczonych. Tuż po wypadku rzecznik Komendy Wojewódzkiej Policji w Bydgoszczy informował, że sprawą zajmie się Żandarmeria Wojskowa, gdyż ich pojazdy uczestniczyły w zdarzeniu. Z analizy biegłych wynika, że kolumna szefa MON jechała z prędkością między 80 a 150 km/h. Nie zdołała zatrzymać się przed autami stojącymi na czerwonym świetle. Kiedy samochód Macierewicza hamował, w jego tył uderzył ministerialny suv i pojazdy zaczęły wpadać na siebie. Podejrzany w śledztwie będzie właśnie kierowca suva.
Wypadek Macierewicza. Kierowca Żandarmerii Wojskowej usłyszy zarzut
Jak podaje RMF FM, w sprawie karambolu z udziałem kolumny rządowych aut zarzuty usłyszy kierowca Żandarmerii Wojskowej. Za spowodowanie wypadku drogowego, w którym lekko bądź średnio zostali poszkodowani ludzie, grożą mu nawet 3 lata więzienia. "Co ciekawe, po analizie obszernej opinii biegłych z Instytutu Badań i Ekspertyz Kryminalistycznych, prokuratorzy stwierdzili, że podobnych zarzutów nie usłyszy osobisty kierowca ministra Macierewicza" - donosi RMF FM.
Wypadek Macierewicza. Kierowca szefa MON uciekł z miejsca zdarzenia?
Tuż po karambolu Antonii Macierewicz oraz jego osobisty kierowca przesiedli się do innego samochodu i odjechali do Warszawy. Po wypadku posłowie PO zawiadomili prokuraturę i domagali się wyjaśnień okoliczności zdarzenia. "Dlaczego pan Macierewicz i jego kierowca uciekli z miejsca wypadku?" - dopytywał się Krzysztof Brejza z PO.
Zobacz również: Wypadek Macierewicza. Tłumaczenia MON: To nie była ucieczka tylko ewakuacja
Wypadek Macierewicza. Prokuratura nie rozpocznie śledztwa ws. nacisków ministra