"Butelka Pepsi kosztuje już 13 zł, najbogatszy pracodawca - montownia samochodów Avtodor - ogłasza straty i szuka zastępczego zajęcia dla swoich pracowników. Szykuje się blokada dostaw podstawowych towarów TIR-ami. Uciec autem do "dużej Rosji" nie ma jak, bo Polska i Litwa nie wystawiają wiz. Do listy wojennych klęsk, które rujnują życie, mieszkańcy Kaliningradu dopisują jeszcze jeden punkt. Co wieczór rządowa telewizja straszy ich atakiem NATO. Rzekomo samoloty krążą przy samej granicy, a flota już płynie przez Bałtyk" - pisze Wirtualna Polska. W rezultacie nastroje społeczne w Obwodzie Kaliningradzkim są niepokojące. Napięcie mocno wzrosło, do tego stopnia, że gubernator Kaliningradu Anton Alichanow, musiał uspokajać mieszkańców. I to słowami sprzecznymi z rosyjską oficjalną wersją mówiąca o tym, że wojska NATO stanowią zagrożenie dla Rosji.
ZOBACZ TAKŻE: Putin panicznie boi się otrucia! "Nie tyka niczego, czego nie przygotuje jeden z jego kucharzy"
CZYTAJ RÓWNIEŻ: Putin przeraźliwie PŁAKAŁ po tym, gdy ZABIŁ pierwszy raz. "Nie można było tego płaczu zapomnieć"
W rozmowie z dziennikiem "Izwiestia", cytowanej przez WP, Alichanow mówi:
Wojsko NATO nie pojawi się w Kaliningradzie, bo nasz kraj od razu da na to asymetryczną odpowiedź. Dlatego nie sądzę, żeby ktokolwiek rozegrał takie gry z Rosją. Poza tym Flota Bałtycka strzeże naszych granic i sprzętu wojskowego też. Wydaje mi się, że Europejczycy będą na tyle sprytni, by nie popełniać samobójstwa i nie atakować rosyjskiego regionu.
Co więcej, Alichanow podkreślił, że lotnictwo NATO straciło zainteresowanie Kaliningradem: "Nie latają tak często, jak na początku operacji specjalnej". Ta wypowiedź jest sprzeczna z uprawianą przez Kreml propagandą, która głosi, że Polska i NATO dążą do ataku na Obwód Kaliningradzki i Białoruś, a dozbrajanie Ukrainy przez Zachód grozi wybuchem trzeciej wojny światowej. Michał Marek z Centrum Badań nad Współczesnym Środowiskiem Bezpieczeństwa, w rozmowie z WP, wyjaśnia, że taki przekaz służy kreowaniu obrazu Rosji jako oblężonej twierdzy, utwierdzeniu społeczeństwa w przekonaniu, że zagrożenie na zewnątrz jest realne i Rosja musi się bronić.
Wypowiedź gubernatora Obwodu Kaliningradzkiego stanowi formę uspokajania mieszkańców regionu, którzy prawdopodobnie zaczynają obawiać się o swój los. To skutek aktywności propagandowej Kremla, który kreuje obraz rzekomo zbliżającego się ataku - mówi Michał Marek dla WP. - Możemy przypuszczać, iż mieszkańcy "okrążonego przez NATO" obwodu oceniają w sposób nieco inny sytuację, niż mieszkańcy Moskwy, Petersburga czy rosyjskiej prowincji z zachodniej części kraju. W większym stopniu obawiają się izolacji, odcięcia od dostaw towarów, czy bezpośredniego ataku NATO, którym straszy Moskwa.