Witold Gadomski: Rodzinom Radia Maryja było łatwiej niż Balcerowiczowi

2011-02-22 14:45

- Leszek Balcerowicz na pewno ma energię i zapał do stworzenia ruchu społecznego. Pytanie, czy inni ludzie mają podobny zapał i czy w ogóle jest u nas miejsce na takie ruchy. Bo fenomen Rodzin Radia Maryja to jednak co innego. Im było łatwiej. Stał za nimi koncern medialny ojca Rydzyka - uważa Witold Gadomski, publicysta "Gazety Wyborczej", były poseł KLD.

"Super Express": - Prof. Balcerowicz na łamach "Super Expressu" stwierdził, że chciałby stworzenia w Polsce ruchu obywatelskiego w rodzaju Tea Party. Jak rozumiem, miałaby to być taka liberalna, obywatelska forma nacisku na rządzących. Może tak bliska PO, jak Tea Party republikanom w USA.
Witold Gadomski: - Balcerowicz na pewno ma energię i zapał do stworzenia takiego ruchu. Pytanie, czy inni ludzie mają podobny zapał i czy w ogóle jest u nas miejsce na takie ruchy.

- Swojego rodzaju ruchem obywatelskim są Rodziny Radia Maryja. Funkcjonują już od lat.
- Tak, ale im było łatwiej. Stał za nimi koncern medialny ojca Rydzyka. Prof. Balcerowicz może liczyć na wiele mediów i zainteresowanie tym, co mówi, a to jednak nie to samo.

Przeczytaj koniecznie: Jacek Żakowski: Balcerowicz przeszkadza Platformie i Polsce

- Czy chodzi o ludzką aktywność, czy poglądy elektoratu? Czy ludzie odwracający się od PO są naprawdę jakąś proreformatorską siłą? Zdecydowaną większość polityka "ciepłej wody w kranie" zadowalała.
- Trendy demograficzne pokazują, że nie można mówić o tym samym elektoracie. Pojawiają się nowi wyborcy. I dla kilku milionów z nich koalicja PiS-Samoobrona-LPR nie jest już żadnym odnośnikiem. To pokolenie inne od obecnych 30-latków. Dla nich obecność w Unii jest czymś naturalnym. I tej grupie Platforma musi proponować spojrzenie w przyszłość, a nie straszyć Kaczyńskim jako alternatywą. Poważna partia musi pamiętać, że takie strachy i zarządzanie ciepłą wodą tym młodym nie wystarczy.

- Jacek Żakowski stwierdził na naszych łamach, że rząd prowadzi jednak politykę modernizacji, a Balcerowicz w tym przeszkadza. Rząd chce np. podnieść pensje nauczycielom, by ten zawód wybierali ludzie zdolniejsi niż przed laty. Dlaczego młodzi mają tego nie poprzeć, myśląc o przyszłości własnych dzieci?
- Polska miała w ubiegłym roku 120 mld zł deficytu. Unia Europejska żąda od nas, byśmy obniżyli to do 30 mld w ciągu 2 lat. Jeżeli tego nie zrobimy, grożą nam pewne konsekwencje. I jak przyciąć 90 mld zł wydatków rocznie w dwa lata? Mamiąc ludzi podwyżkami dla nauczycieli i kolejnym rozdawnictwem?

- Nasza sytuacja nie jest podobno aż tak zła...
- Ale polski rząd już dziś ma problemy ze sprzedażą obligacji! Pomimo dobrych ocen jesteśmy postrzegani jako kraj, w którym różne rzeczy mogą się wydarzyć. Rozdawanie pieniędzy, gdy trzeba oszczędzać, jest niepoważne. Balcerowicz porównuje sytuację Polski z innymi krajami. I nigdzie w Europie nie ma tak wysokich zasiłków pogrzebowych jak u nas. Nienormalne jest też to, że opłaca się iść na chorobowe i w tym samym czasie pracować na czarno. To rozrzutność.

- To tak. Ale dlaczego podwyżek dla nauczycieli nie traktować jako inwestycji w edukację i w przyszłość?
- Można tak traktować, o ile przeprowadzi się kalkulację opłacalności. Tyle że liczba godzin pracy nauczyciela w Polsce jest jedną z najniższych w Europie. Niech te pensje będą wyższe, ale nie za 20 godzin pracy tygodniowo! Byłem kiedyś nauczycielem, podobnie jak moi rodzice, i wiem, jak to wygląda...

Patrz też:Prof. Leszek Balcerowicz: PO powinna mnie traktować jak sojusznika, a nie wroga

- Nauczyciel to także praca w domu, przygotowania, klasówki...
- Tak, tak, zawsze to słychać. Ale wiadomo, że ten deklarowany czas pracy w domu często mija się z prawdą. Do tego dochodzą przywileje, jak dwa miesiące wakacji. Rozumiem, że do takich wakacji można przywyknąć, ale może warto ograniczyć je, zamieniając na pieniądze?

- Załóżmy, że elektorat odwracający się od PO jest rzeczywiście neoliberalny, a nie po prostu młody i niebojący się PiS. Ci ludzie i tak nie bardzo mają wybór, bo to PO jest najbliższa ich wyobrażeniom...
- Mają wybór, bo mogą zostać w domu i nie głosować. W 2007 roku PO zmobilizowała elektorat wielkomiejski, a on jest zawsze bardziej liberalny. I skoro nie można go przekonać do wyborów, strasząc PiS, to trzeba czymś innym. Może propozycjami reform? Premier Tusk powiedział, że nie ma z kim przegrać. Może jednak wygrać z takim wynikiem, że będzie to porażka. Zmuszająca go do koalicji z PSL, ale też SLD. A to nie jest partia reformatorska...

- Leszek Miller dostaje nagrody od świata biznesu. Może jednak jest?
- Miller ma jakieś wpływy w SLD, ale Napieralski czy Czarzasty nie zaryzykują choćby minimalnej utraty popularności. SLD to grupa oportunistów. Nie będą w reformach pomagać, najwyżej pokibicują z boku. Bardzo prawdopodobna jest też koalicja PiS z PSL i SLD. Premier o tym chyba zapomina.