Jest taki stary utwór Toma Waitsa "Świąteczna kartka od dziwki z Minneapolis". Zaczyna się radosnymi zwierzeniami znajomej adresata, że jest w ciąży, już nie pije, nie bierze i nie jest już prostytutką. Kończy się jednak wyznaniem, że wcale nie ma męża ani dziecka, potrzebuje za to pieniędzy na adwokata, by wyjść z więzienia na zwolnienie warunkowe. To bardzo pouczająca opowieść. Nie wiem, czy na świecie jest tak, jak twierdził niegdyś Leszek Miller, że facetów poznaje się po tym, jak kończą, ale prawda na pewno leży na końcu, nie na początku.
Nie wiem, czy zwróciliście uwagę, jak podobne były jęki PiS-owców za czasów Platformy do tego, co dziś się dzieje? Koniec demokracji, prześladowania opozycji, ta histeria, te nadymania. Trzeba przyznać, że wokołoplatformerskie towarzystwo uczy się od dobrych, choć nie od najlepszych, bo już ich dawno przerosło. Oto niejaki Mateusz Kijowski, lider organizacji Komitet Obrony Demokracji (czytaj "kołd", czyli "dorsz" po angielsku), czuje się na tyle "przestraszonym obywatelem", że postanawia wystąpić po ochronę policyjną. Panie Mateuszu, i tak spora nieodpowiedzialność. A co jak PiS-owscy policjanci z ochrony zdecydują się pana, jako największe zagrożenie dla władzy, uprowadzić, zamordować lub sprzedać w jasyr do Państwa Islamskiego? Temat jest niewątpliwie istotny. Na tyle, że koleżeństwo z "Gazety Wyborczej" i TVN żyje nim od dwóch tygodni.
Podobnie jak temat Trybunału Konstytucyjnego. Ziewacie, jak o tym słyszycie? Nudzi wam się? Mnie też. I też ciągle o nim czytam. W telewizjach informacyjnych nie ma nic innego. Jest sobie Trybunał, którego nie zbudowano na tyle mocno, by był naprawdę niezależny, nie dano mu na tyle gwarancji, a część zawodników, którzy tam zasiadają, budzi poważne wątpliwości. Najpierw tę instytucję próbowała przejąć PO, teraz PiS. No więc jak robiła to PO, to wszystko było w porządku, a jak robi PiS, to musi się tym zająć europarlament. Koniec demokracji w Polsce. Koniec demokracji, bo kumple Merkel i Berlusconiego z frakcji stracili władzę, a zaraz stracą ją w kolejnych państwach. To chyba jest warte nawet nalotów NATO na Warszawę? Nie wątpię, że kolega Lis by przyklasnął.
PiS za to kolejny raz weryfikuje kwestię komuny. Kiedyś polska prawica, a i taka naprawdę lewicowa lewica co do tego były zgodne, że członkostwo w PZPR nie było czymś, za co należałoby wsadzać do więzienia, ale i nie było powodem do dumy. Że jak ktoś tam był, to przynajmniej mógłby siedzieć cicho albo powiedzieć, że mu głupio. Choćby ze względu na osoby, które do PZPR się nie zapisały, bo uważały, że to wstyd. I co? Polityk PiS Stanisław Piotrowicz nie żałuje tego, że w PZPR był, ba, wręcz był dumny z siebie. Był tam dla idei, bo "ktoś musiał być". Jego partia go popiera.
Wierzycie mu? A wierzycie Michnikowi, który walczy o demokrację i praworządność , chociaż wspierana przez niego ekipa deptała je jak mogła? A politykom z PO, którzy sami robili skok na Trybunał, a jak przeciwnik dostrzegł, że wróg bije poniżej pasa, sam zaczął tak bić, więc teraz bełkoczą o końcu demokracji?
A więc o co im chodzi? Obawiam się, że o dużo więcej niż dziwce z Minneapolis. Bo tej skromnej dziewczynie zależało tylko na dolarach, a oni chcą też władzy.
ZOBACZ: AWANTURA o Trybunał Konstytucyjny! PiS wybiera nowych sędziów