Wiktor Świetlik

i

Autor: Piotr Piwowarski

Wiktor Świetlik: A gdyby wziąć was na poważnie?

2016-12-29 3:00

W "Dziejach politycznych Stanów Zjednoczonych od roku 1900" Piotr Zaremba opisuje "Wielkiego Billa" Thompsona, skorumpowanego burmistrza Chicago w latach 20. Ten łobuz i złodziej wygrał jedne z wyborów, organizując publiczną debatę z dwoma szczurami. Miały one symbolizować jego przeciwników. Lubię żarty, lubię robić sobie jaja, ale trochę mnie martwi, że polska polityka zaczyna zmierzać w kierunku wyznaczanym przez pana Thompsona.

Słowa rzucane są na wiatr i w gruncie rzeczy nie wiadomo, gdzie kończy się teatrzyk. W dodatku nie jest to Teatr Wielki, a podrzędna operetka. Czy polski rząd jest niedemokratyczny, jak chce opozycja? Jeśli tak, to powinno się go obalić, ludzie powinni chwycić za broń. Czy plotące trzy po trzy posłanki Nowoczesnej przewidziały logiczne konsekwencje swoich słów? Wzywają lud pod broń? A czy Jarosław Kaczyński zastanowił się nad znaczeniem słowa "pucz"? To zbrojny przewrót. Jakkolwiek bym nie popierał posłów okupujących salę sejmową i rozhisteryzowanych kodowców pod Sejmem, to nie widzę jakoś w ich rękach broni. To garstka ludzi, którym się władza nie podoba. A jak jest pucz, to trzeba wojsko na ulice, i się bronić. Czy prezes PiS będzie to robił? Nie, bo nauczył się, tak samo jak opozycja, że słowa niewiele kosztują i mogą się mieć do prawdy dość luźno. Symbolem polskiej debaty naprawdę powinien zostać niejaki pan Diduszko, król żenady w tysiącpięćdziesięcioletniej historii państwa polskiego, który kładł się na chodniku w pamiętnej ustawce mającej wskazać na krwawy charakter reżimu PiS. Wczoraj w takim rzucaniu słów na wiatr kolejny rekord pobił nieoceniony lider Nowoczesnej. Ryszard Petru stwierdził, że trzeba rozpisać nowe wybory. I co by się wtedy stało? Te miliony, które głosowały na PiS albo ludzie, którzy biorą 500 plus i czekają na mieszkanie plus, nie zmobilizowaliby się przeciwko posłom, którzy doprowadzili do kosztownych, nowych wyborów? Gdyby dziś zostały rozpisane nowe wybory, w takich okolicznościach, to PO i Nowoczesna zostałyby z dużą dozą prawdopodobieństwa zaorane. I co wtedy? Kolejne wybory? I kolejne, aż do skutku, aż wróci Polska Lisa, Urbana i Michnika? Nie da się. Nawet najbardziej zapiekłym kodowcom by się to w końcu znudziło. Nawet posłanka Lubnauer stwierdziłaby, że ma tego dosyć i wraca do matematyki. Dlatego najlepsze dla opozycji byłoby czekanie i punktowanie błędów PiS. A dla PiS normalna, codzienna harówka połączona ze świadomością, że ci inni przecież kiedyś wreszcie przejmą na jakiś czas władzę i ten PiS rozliczą, tak jak on dziś rozlicza PO. Ale to przecież nudne. Lepiej urządzać okupacje, straszyć puczami i zawsze i wszędzie domagać się nowych wyborów, gdy się jest w opozycji.

Zobacz: Kaczyński wygrywa ten SONDAŻ, ale nie będzie zachwycony wynikiem