"Dziś wysyłam ten list, ale ty koteczku otrzymasz go dopiero ok. środy. Aha, napisz mi, czy została z Tobą przedłużona umowa w PCPR (Powiatowym Centrum Pomocy Rodzinie - red). Bardzo Ciebie kocham, tęsknię za Tobą, brakuje mi Twoich słów, Twojego wzroku. Kocham Cię, moja księżniczko. Marcin" - takiej treści list wysłał w 2006 r.z aresztu na Pomorzu przyszły szef Amber Gold. Trafił tam na trzy miesiące podczas jednego z wielu śledztw, które prowadzono w związku z jego biznesową działalnością. - Areszt to straszne miejsce, zostaje w człowieku na bardzo długo - mówił kilka lat temu w "Gazecie Wyborczej". A jego ówczesna narzeczona mu wtórowała. - Prosiłam, by zgodzili się na dodatkowe widzenia. Tylko dyrektor aresztu w Starogardzie zachował się jak człowiek... - wspominała Katarzyna P.
Po wyjściu Marcina P. z więzienia para wzięła ślub, a w 2009 r. założyła Amber Gold, który szybko okazał się piramidą finansową, za co trafili do aresztu. Zdaniem śledczych wspólnie odpowiadają za wyłudzenie 851 mln zł od 19 tys. klientów spółki, pranie brudnych pieniędzy i bezprawne prowadzenie działalności bankowej. Grozi im do 15 lat więzienia. Przypomnijmy, że w 2015 r. wybuchł skandal z udziałem Katarzyny P. Będąc w areszcie, zaszła w ciążę ze strażnikiem. Badania DNA potwierdziły, że ojcem dziecka jest klawisz.