Aż 341 tys. zł spośród 404 tys. zł przychodów fundacji poszło na wynagrodzenia dla pracowników. To oznacza, że na ten cel przeznaczono około 84 proc.! A jak było w latach ubiegłych? W 2015 roku 70 proc., a w 2013 "tylko" 50 proc. Najwyższa zaś pensja w 2016 roku wyniosła aż 7,5 tys. zł na rękę! Porównanie przeciętnych zarobków w zarządzie i zwykłych pracowników może szokować. W pierwszym przypadku to 5,2 tys. zł brutto, w drugim zaledwie 966 zł. To dlatego, że pracownicy Elbanowskich nie są zatrudnieni w pełnym wymiarze godzin. Fundację zasilały wpływy m.in. z 1 proc. podatku (50 tys.), darowizn (ponad 270 tys.), i dotacji udzielonej przez MEN (76 tys.). O informacje chcieliśmy zapytać samych zainteresowanych. Tomasz Elbanowski powiedział, że nie będzie z nami rozmawiał. A później fundacja przesłała nam e-maila. - Piętnowanie organizacji za to, że w swojej działalności nie opiera się wyłącznie na pracy wolontariackiej, ale zatrudnia pracowników, płaci za usługi, wypłaca honoraria i wynagradza za pracę na rzecz fundacji członków zarządu jest niesprawiedliwe i krzywdzące - napisała Anna Borkowska-Kniołek z fundacji.
Małżeństwo za kadencji PO prowadziło akcję "Ratujmy Maluchy" przeciw posyłaniu do szkół sześciolatków. Walka okazała się skuteczna, bo gdy PiS doszło do władzy, zmiany wycofano, a sami małżonkowie byli pierwszymi oficjalnymi gośćmi szefowej MEN Anny Zalewskiej (52 l.).
Zobacz: Blokował prezesowi PiS wjazdu na Wawel, teraz chce ułaskawienia do Dudy
Przeczytaj też: To się nazywa PODWYŻKA! Pensja Nowaka wzrosła o 900%!
Polecamy: Komorowski radzi Dudzie: Niech pan wyrzuci Antoniego Macierewicza