Kilka dni temu ujawniliśmy sejmowych rekordzistów za 2017 rok, którzy wydają na paliwo po kilkadziesiąt tysięcy złotych z publicznych pieniędzy. Wśród nich był m.in. poseł koła Wolni i Solidarni, a kiedyś ruchu Kukiz’15, Adam Andruszkiewicz z Białegostoku. Polityk pobrał z sejmowej kasy prawie 28 tys. zł na paliwo. Szkopuł w tym, że poseł nie ma auta, ani najpewniej prawa jazdy. Co więcej, już rok temu zwracaliśmy na to uwagę! W 2016 r. wziął na paliwo prawie 40 tys. zł.
Po serii naszych artykułów wicemarszałek Tyszka proponuje na łamach „SE”, by posłowie korzystali z kart paliwowych – wtedy łatwiej będzie ich rozliczać z przejechanych kilometrów i wydatków. - Zaproponuję na posiedzeniu Prezydium Sejmu zmianę sposobu rozliczania tzw. kilometrówki. Posłowie mogliby się rozliczać na podstawie kart paliwowych, tak jak w wielu firmach i wtedy nie byłoby żadnych wątpliwości co do tego ile dany parlamentarzysta przejechał – mówi nam Tyszka.
Karta paliwowa, wyglądająca jak tradycyjna karta płatnicza, jest wydawana nie na osobę, ale na pojazd, można za jej pomocą płacić nie tylko za paliwo, ale także np. za przejazdy autostradą.