Rachunek za transformację
Parę tygodni temu na łamach Superaka apelowałem, żeby rząd zareagował na rosnące ceny, skorzystał z propozycji przedstawionych przez Annę Górską i uruchomił program osłon. Dobrze, że w końcu do tego doszło. Dobrze także, że sejmowa większość poszła po rozum do głowy i przyjęła nasze poprawki. Dzięki temu pieniądze mają szansę trafić do ludzi w miarę szybko (choć, nie ma się co czarować, gdyby rząd nie zaspał, można było uruchomić tę pomoc jesienią).
Na tym niestety dobre wiadomości się kończą. Jeśli chodzi o prąd, nie usłyszymy ich w przyszłości zbyt wiele.
To nie jest chwilowy kryzys. Polska nie inwestowała w energetykę, w odnawialne źródła energii ani w elektrownie atomowe. Kolejne prawicowe rządy kurczowo trzymały się węgla i gazu - chociaż było od dawna jasne, że to się skończy płaceniem za emisje. Na dodatek paliwa sprowadzamy z Rosji. Putin wykorzystuje teraz swoją pozycję do szantażowania Europy, sztucznie pompuje ceny. A jeśli Polska zacznie w końcu transformację energetyczną z prawdziwego zdarzenia, to też będzie kosztować. Z prądem, jak wiadomo, drożeje też wszystko inne.
Najważniejsze pytanie najbliższych lat brzmi: kto za to zapłaci? Koncerny paliwowe i korporacje, czy niezamożni obywatele i obywatelki? Jak dotąd, płacą polskie rodziny - w rosnących rachunkach, ale też w cenach żywności. Osłony mają temu przeciwdziałać. To krok nieśmiały, spóźniony, zdecydowanie zbyt skromny, ale w dobrym kierunku.
Rząd musi jednak porzucić złudzenie, że to, co właśnie przeżywamy, to chwilowy kryzys, incydent. Osłony socjalne muszą stać się trwałą częścią transformacji energetycznej. Mówiąc inaczej - trzeba zadbać o to, żeby koszty kryzysu klimatycznego nie zostały zepchnięte na ludzi niezamożnych.
Za rogiem już czekają prawicowi populiści, obiecujący powrót do "starych, dobrych czasów węgla". To oczywiście bzdura. Trwanie przy paliwach kopalnych byłoby nie tylko nieodpowiedzialne, ale też diablo kosztowne. Ale chętnych, by okłamywać ludzi wkurzonych na rosnące koszty życia, będzie wielu. Można im odciąć tlen tylko w jeden sposób. Trzeba zadbać o to, żeby koszty były rozłożone sprawiedliwie. Nie można pozwolić na to, by koncerny, które korzystały na rabunkowej gospodarce zasobami planety, uciekły od zapłacenia rachunku za transformację. Ta zmiana będzie socjalna, prowadzona z troską o ludzi - albo nie będzie jej wcale. A na tę drugą opcję naprawdę nie możemy sobie pozwolić