Co więcej, Andrzej Duda podbił wczoraj stawkę we frakcyjnych przepychankach w obozie rządzącym, zgłaszając projekt zmian w konstytucji, które dadzą mu rolę arbitra przy wyłanianiu składu KRS. To zręczna zagrywka ośrodka prezydenckiego, która wymusza na PiS swoiste wotum zaufania wobec głowy państwa oraz wotum nieufności wobec Zbigniewa Ziobry i jego rozlicznych totumfackich w szeroko rozumianej ekipie rządzącej. Niewątpliwie wszystko to podważy w obozie PiS pozycję ministra sprawiedliwości, który zaczynał kolejne podchody do przejęcia schedy po Jarosławie Kaczyńskim. I znów widać tu rękę prezesa, który zręcznie spuścił psy gończe Ziobry przeciwko Dudzie, by ostatecznie tego pierwszego uderzyć po łapkach i pokazać jego miejsce w szeregu.
Co do meritum, propozycje prezydenta raczej niewiele naprawią w wymiarze sprawiedliwości, ale też niewiele zepsują. Na pewno trudno będzie mówić o jego upartyjnieniu, a to w kontekście pomysłów Zbigniewa Ziobry dobra wiadomość. Całość proponowanych zmian to raczej kosmetyka, która ma dać poczucie społeczeństwu, że sprawuje nad trzecią władzą nadzór. Na pewno pomysły prezydenta nie rozwiążą największej bolączki wymiaru sprawiedliwości, czyli przewlekłości postępowań. Pisowski symbol patologii jego przedstawicieli, czyli sędzia kradnący pendrive'a, to margines, ale ciągnące się latami procesy to smutna rzeczywistość. I pewnie miną jeszcze lata, zanim ktoś to w końcu naprawi.
Zobacz także: Mateusz Zardzewiały komentuje: Czy czeka nas walka na kije?
Przeczytaj również: Andrzej Morozowski komentuje: Między Andrzejem Dudą i Zbigniewem Ziobrą jest już wojna wręcz atomowa
Polecamy ponadto: Marek Król: Honor nie szmata