Przypomnijmy, że każdego ze swoich czterech zastępców chce obdarować 85 tysiącami złotych. Nie są to pieniądze za jakieś szczególne osiągnięcia, tylko supernagroda za zwykły rok pracy.
Ujęło mnie tłumaczenie pani prezydent. Po pierwsze powiedziała, że to wcale nie jest dużo (dobrze, że nie stali obok niej zwykli obywatele), a po drugie, że budżet Warszawy ma się świetnie i w związku z tym gigantyczną kwotę 58 mln zł można sobie rozdać zamiast wydać na coś, co naprawdę potrzebne jest mieszkańcom stolicy.
Pani prezydent zdaje się kolejną osobą z kasty ludzi władzy powoli tracącą kontakt z rzeczywistością. Na przykład z tym, czy 85 tys. zł nagrody na głowę każdego wiceprezydenta to bezwstyd w czasie kryzysu, czy konieczna do ich pracy motywacja. Hanna Gronkiewicz-Waltz zapomina najwidoczniej, że w stolicy 58 mln zł może być wydane dla dobra wszystkich mieszkańców, a nie tylko urzędników.