Tomasz Walczak: Traktorzyści zaorali pokój w Donbasie

2015-02-19 3:00

Traktorzyści to wdzięczny temat dla kremlowskiej propagandy. Wielcy poprzednicy Władimira Putina zrobili z nich symbol nowoczesności Związku Radzieckiego.

Obecny przywódca Rosji, który zamiast swój kraj unowocześniać, cofa go w rozwoju, ma większą fantazję. Dla niego traktorzyści są symbolem ludowego oporu wobec, jak on to nazywa, faszystowskiej junty w Kijowie. Nie on, nie rosyjska armia, ale pospolite ruszenie ukraińskiego chłopstwa stoi za zdobyciem Debalcewa - od kilkunastu dni głównego punktu zapalnego w Donbasie. Wczoraj, mimo trwającego od niedzieli zawieszenia broni, rosyjskie siły zdobyły tę strategiczną miejscowość, zmuszając do odwrotu kilka tysięcy ukraińskich żołnierzy. Tym samym Moskwa zrobiła kolejny krok do zwycięstwa w wojnie z Kijowem.

Zobacz: Tomasz Walczak: Jak zapracować na pozdrowienia z Rosji?

Chciałbym zobaczyć miny Angeli Merkel i François Hollande'a, którzy w Mińsku żyrowali porozumienie o wstrzymaniu ognia na wschodzie Ukrainy. Po raz kolejny uczestniczyli w spektaklu, który urządził im Putin, i po raz kolejny dali się Putinowi wykiwać. Wczoraj znów przekonali się, że jakiekolwiek umowy z prezydentem Rosji nie są warte papieru, na którym zostały spisane. Porozumienie z Mińska zostało wczoraj ostatecznie zerwane przez Moskwę, ale w Berlinie i Paryżu raczej wizualizują sobie inwazję traktorzystów, bo jakoś nie chcą przyznać, że porozumienie, pod którym się jeszcze kilka dni temu podpisywali, to już tylko świstek bezwartościowego papieru. Cóż, pewnie kilka dni zajmie im to, żeby pogodzić się z własną naiwnością, ale kiedy już się otrząsną z policzka, który wymierzył im Putin, nie należy się spodziewać zmiany stanowiska Francji i Niemiec. Znad Sekwany i Renu nadal będą płynęły słowa o dialogu i szukaniu kompromisu z Rosją. Łatwiej jest w końcu żyć w świecie iluzji, w którym Putin to rozsądny przywódca i partner do robienia interesów, a nie wymachujący kałasznikowem terrorysta. Zachód ma wszelkie instrumenty, żeby go spacyfikować, ale by to uczynić, trzeba powrócić do rzeczywistości, czego Merkel i Hollande konsekwentnie odmawiają.

Zobacz: Tomasz Walczak: To idzie młodość, ale co z tego?