Józefa Hennelowa, publicystka katolicka: Ton niektórych homilii smuci

2010-05-05 4:17

Wojna w polskim Kościele? Na to pytanie dla "Super Expressu" próbuje znaleźć odpowiedź publicystka katolicka Józefa Hennelowa

"Super Express": - 3 maja wielu dostojników Kościoła katolickiego w Polsce głosiło homilię na ten sam temat, lecz odmiennie go interpretując.

Józefa Hennelowa: - To, że pasterze różnią się między sobą w niektórych kwestiach, nie powinno dziwić. Tak samo jak to, że postępują w zgodzie ze swoim sumieniem i swoim oglądem spraw - przecież Kościół ustanawia w każ-dej diecezji biskupa, żeby odpowiadał za nią. Tylko chciałoby się, żeby ze strony duchowych autorytetów Kościoła płynęły słowa rozważne - łagodzące nastroje. W sytuacji, gdy społeczeństwo znajduje się w stanie niepewności i rozemocjonowania - gdy zderza się wiele zdań na temat niedawnej katastrofy i śledztwa w jej sprawie, i gdy trwa kampania wyborcza - odpowiedzialność za słowa staje się potrzebą. Wyrazem owej odpowiedzialności jest nawoływanie do spokoju - do wzmacniania szwów, które spinają naszą wspólnotę, a nie luzowania ich. W tym trudnym czasie radują homilie ks. abp. Kazimierza Nycza czy ks. abp. Józefa Życińskiego. Zaś ton niektórych innych homilii smuci.

Patrz też: Robert Tekieli, publicysta katolicki: Kościół powinien zabierać głos w sprawach politycznych

- Radość i smutek dzieli wyraźna granica. Czyżby w episkopacie zarysowała się linia podziału?

- Mam nadzieję, że nie. Ale nad wytyczaniem takiej linii pracują też inne środowiska związane lub aspirujące do tego, by być związanymi z instytucją Kościoła. Za przykład niech posłuży tytuł z "Naszego Dziennika": Ojczyznę wolną racz nam wrócić Panie! Jest to tytuł mający wywoływać negatywne skojarzenia. To krańcowa nieodpowiedzialność.

Czytaj dalej>>>


- To także wyraz podziału społeczeństwa, w tym wiernych z tych samych świątyń, którym liturgia nakazuje przekazać sobie znak pokoju - a wychodzą tak samo niepojednani...

- Ów podział wyraża się głównie poprzez stopień mobilizacji obronnej czy bojowej.

- Ale jeśli jest się przekonanym o istnieniu zagrożenia lub o potrzebie jakiejś zmiany - trzeba działać. Bierność to kapitulacja.

- Nie odpowiada mi militarystyczna nomenklatura. Wolę pracę niż walkę. Pracę nawet w niesprzyjających warunkach - postawę rodem z utworu śpiewanego niegdyś w Piwnicy pod Baranami: "Musimy siać, choć grunta nasze marne, choć nam do orki pługów brak i bron, musimy siać, choć wiatr porywa ziarno, choć w ślad za siewcą kroczą stada wron".

- Siać, zamiast gonić wrony kijem...

- Tak. To jest zupełnie inny rodzaj zaangażowania. Też trudny i też wymagający od człowieka maksymalizmu.

- Skoro optuje pani za tym, aby łączyć, a nie dzielić, powinna zgodzić się pani ze słowami biskupa Ryczana, które wyraził, mając na uwadze prezydenta: o umarłych mówi się tylko dobrze.

- O umarłych mówi się przede wszystkim poważnie - wykluczone jest ubliżanie i pogarda. Nie powinno się oceniać charakteru, a tym bardziej intencji - bo w tym jesteśmy wyjątkowo omylni. Ale ocena dokonań osoby zmarłej pełniącej publiczne funkcje jest jak najbardziej uzasadniona.

Józefa Hennelowa

Publicystka "Tygodnika Powszechnego"