Tomasz Walczak

i

Autor: Artur Hojny

Tomasz Walczak: Ślepcy z Polski liberalnej

2016-05-20 4:00

W polityce jak w biznesie - prawdziwy sukces odnoszą ci, którzy potrafią znaleźć niezagospodarowaną niszę na rynku. Historia zarówno polityki, jak i gospodarki pokazuje, że dostatecznie wczesne rozpoznanie potrzeb odpowiednio wyborców i konsumentów gwarantuje monopol i wynikające z niego długoterminowe zyski. Po II wojnie światowej zachodnioeuropejską politykę nieprzypadkowo zdominowały partie chadeckie. To one, wychodząc z doświadczeń międzywojnia, wcieliły w życie ideę państwa dobrobytu, gwarantującego silną redystrybucję dochodu. Odpowiadało to zapotrzebowaniu elektoratu na socjalne bezpieczeństwo i stabilizację, które chadecja doskonale wyczuła. W RFN jej monopol na władzę przełamano dopiero w 1966 roku.

Wielu polskich liberałów do dziś dziwi się choćby temu, że prawica wszelkiej maści zawłaszczyła opowieść o naszej historii. Pamięć o Powstaniu Warszawskim czy Żołnierzach Wyklętych nie bez przyczyny ma silnie prawicowe zabarwienie. Środowiska liberalne po prostu uznały, że trzeba budować przyszłość i debata historyczna powinna mieć charakter akademicki, a nie polityczny. Tę rejteradę liberałów znakomicie wykorzystał PiS. Tacy Żołnierze Wyklęci zostali zaprzężeni do budowy pisowskiej wersji historii, choć wielu z nich można by zapisać - używając bardziej współczesnych określeń - do obozu lewicy laickiej. Wielu przedstawicieli obozu liberalnego oburza się też, że narodowcy paradują ze znakiem Polski Walczącej, zawłaszczają postaci, które narodowców zwalczały czy wmówili Polakom, że NSZ to bohaterowie narodowi więksi niż żołnierze Armii Krajowej. Tylko kto im na to pozwolił? Zagospodarowali po prostu temat, którym niewielu się interesowało, a który dziś uwiarygadnia skrajną prawicę jako zagorzałych patriotów.

To samo dotyczy polityki społecznej, na której dziś PiS z sukcesami buduje swoje poparcie. Przez lata większa część klasy politycznej i kreatorów opinii zajęta była budową wolnego runku, utrwalaniem neoliberalnych dogmatów i zwalczaniem jakichkolwiek przejawów socjalizmu jako przeżytków historii. W swoim zaślepieniu nie zauważyli, że model państwa i gospodarki, który forsowali, doprowadził do stworzenia garstki beneficjentów transformacji i całej armii przegranych. Ci drudzy nie potrafili uwierzyć w lansowane z uporem maniaka sukcesy naszego kraju, skoro nie dane im było w nich uczestniczyć.

Przez niemal całą historię III RP odchodzono od idei państwa opiekuńczego, likwidując kolejne formy wsparcia dla obywateli i tworząc prawdziwie dziki kapitalizm, w którym coraz mniej było szans na awans społeczny i zbudowanie materialnego dobrobytu. Polityka społeczna była wstydliwym tematem dla utrwalaczy kapitalizmu, więc o niej milczano, pogłębiając jedynie frustrację Polaków. Tę niszę dostrzegł PiS, który z kwestii społecznych uczynił wehikuł swojej kampanii wyborczej, a potem rządów. Po pół roku od objęcia władzy, które hucznie partia obchodziła, może śmiało przekonywać, że nikt inny tak się wami nie zajmie, jak my. Przeciwnicy PiS mogą się oburzać, że kupił on Polaków za 500 zł. Otóż nie kupił - po prostu dał im to, czego potrzebowali, a czego nikt inny im nie oferował i nadal nie oferuje. Opozycja totalna nadal tego nie rozumie i póki tego nie zrozumie, PiS może się cieszyć politycznym monopolem, tak jak chadecy w powojennej Europie Zachodniej.

Zobacz też: Piasecki: 500 plus zapisze się na lata