Tomasz Walczak komentuje: Pieszczochy losu kontra rzeczywistość

2017-10-13 4:00

Były takie czasy w III RP, że wystarczyło być w odpowiednim miejscu i czasie, a do tego mieć jeszcze protekcję ze strony kogoś znajomego lub członka rodziny, żeby robić wielkie kariery za wielkie pieniądze. To wśród takich ludzi narodził się potem mit, że ciężką pracą i poświęceniem można osiągać szczyty.

Tomasz Walczak

i

Autor: Archiwum serwisu

Trzeba tylko chcieć i nie być homo sovieticus. Tak mniej więcej świat widzi m.in. Dominika Wielowieyska, która ze wspomnianych wyżej mechanizmów awansu korzystała pełnymi garściami i nigdy nie była w stanie zrozumieć, czemu ludzie są na III RP wściekli; dlaczego protestują i kontestują liberalny porządek narzucony przez nią i jej ideowych kompanów.

Teraz czytam, że pani redaktor nie podoba się głodówka lekarzy rezydentów, bo ta forma protestu powinna być zarezerwowana wyłącznie na walkę o sprawy fundamentalne. A młodym lekarzom chodzi przecież tylko o kasę. Niewdzięczni egoiści - zdaje się mówić arbiter elegancji z "Gazety Wyborczej".

Dlaczego nie zgadzam się z panią redaktor? Po pierwsze, godna płaca za godną pracę to sprawa jak najbardziej fundamentalna. Dominika Wielowieyska może tego nie rozumieć, bo w życiu miała tyle szczęścia, że urodziła się w takiej, a nie innej rodzinie i wchodziła w dorosłość w takich, a nie innych czasach, więc o pracę i pieniądze nigdy nie musiała się martwić. Dla ludzi, którzy jednak muszą zmagać się z rzeczywistością o własnych siłach i jedyne, co ma im Polska do zaoferowania, to dołączenie do rzeszy taniej siły roboczej, pensje to główny punkt odniesienia. Zresztą nigdy nie będą walczyć o sprawy "fundamentalne", jeśli całe życie będą zmuszeni kombinować, jak przeżyć od pierwszego do pierwszego. Nawet jeśli są lekarzami - grupą wydawałoby się uprzywilejowaną (którą w swojej masie nie są). Że też fiasko KOD i liberalnej opozycji w mobilizacji szerokich mas społecznych w walce o imponderabilia (Trybunał Konstytucyjny, sądownictwo) niczego takich ludzi nie nauczyło? Zamiast więc ubolewać nad egoizmem młodych lekarzy, powinna ich postulaty i formę walki rozumieć i popierać. Tym bardziej że sięganie po najostrzejsze sposoby protestu jest często jedyną szansą, żeby problem jakiejś grupy społecznej został zauważony.

A problem lekarzy rezydentów to problem znacznie szerszy niż ich sytuacja materialna. Bez głębokich zmian w finansowaniu służby zdrowia za niedługo czeka nas zwykła katastrofa. Nie tylko nie będzie za co leczyć, ale nie będzie też komu. Już dziś mamy najniższą liczbę lekarzy na tysiąc mieszkańców w UE. Jeśli chodzi o liczbę pielęgniarek, także ciągniemy się w ogonie Wspólnoty. Do tego średnia wieku w tych grupach zawodowych jest niezwykle wysoka. Główną przyczyną tego dramatu są oczywiście zbyt niskie zarobki w polskiej służbie zdrowia. Kto żyw albo wybiera inną drogę życiową, albo po prostu wyjeżdża tam, gdzie lekarzom i pielęgniarkom płaci się dużo więcej. Młodzi lekarze walczą więc nie tylko o swój interes ekonomiczny, ale także o zdrowie i życie nas wszystkich. Dlatego w przeciwieństwie do tego, co twierdzi redaktor Wielowieyska, uważam, że ich protest dotyczy spraw fundamentalnych i głodówka jest jak najbardziej uprawnioną jego formą.

Zobacz: Protest lekarzy. Zobacz, czy faktycznie tak mało zarabiają? [GALERIA]

Sprawdź: Protest lekarzy. GŁODUJĄCA rezydentka ZASŁABŁA na komisji zdrowia

Dowiedz się: Protest lekarzy. Minister zdrowia spotka się z rezydentami

Player otwiera się w nowej karcie przeglądarki