Od początku rządów PiS było zresztą wiadomo, że coraz ambitniejszych programów pomocowych nie da się finansować w oparciu o obecny system podatkowy i nie wystarczy magiczne zaklęcie powtarzane przez polityków rządzącej partii, że "wystarczy nie kraść". Potrzebna jest podatkowa rewolucja. Dotarło to w końcu do rządzących, którzy już zapowiadają, że najbogatsi Polacy zostaną obarczeni czymś, co PiS nazywa "daniną solidarnościową". Jednym słowem, większym podatkiem, z którego ma być finansowane wsparcie dla osób niepełnosprawnych. I niby wszystko pięknie - wreszcie najbardziej majętni dołożą się bardziej do wspólnego budżetu. Problem polega jednak na tym, że to czysto akcyjne działanie, a nie systemowe rozwiązanie. To tylko prowizoryczne łatanie jednej z wielu dziur, przez które państwo, czyli my wszyscy, jest biedniejsze i nie może sobie pozwolić na bardziej ambitną politykę wobec osób w różny sposób wykluczonych. Jeśli PiS chce naprawdę coś naprawić, powinien sięgnąć do powszechnego w krajach Zachodu systemu podatków progresywnych - czyli uzależnionych od wysokości zarobków. Im mniej się zarabia, tym mniejsze podatki się płaci. I na odwrót: kto zarabia więcej, ten więcej się dokłada do wspólnej kasy. Dziś mamy de facto liniowy PIT. Trzecią stawkę podatkową ponad dekadę temu zlikwidował PiS, a 32 proc. podatku płaci raptem garstka najbogatszych. Sensowne byłoby wprowadzenie kilku stawek podatkowych, tak by po przekraczaniu kolejnych progów od nadwyżki płaciłoby się wyższe daniny. To nie tylko sprawiedliwe społecznie rozwiązanie, ale też sposób na zwiększenie możliwości finansowych państwa. Wbrew propozycji PiS nie dotyczyłoby tylko jednej grupy, ale całego społeczeństwa. I nie jest to, jak przekonują pogrobowcy Balcerowicza i Korwin-Mikkego, rozbój w biały dzień, ale sensowna polityka sprawdzona w wielu cywilizowanych krajach. Od 1989 r. wszyscy chcemy żyć jak w krajach bogatego Zachodu, ale niewielu jest w stanie zrozumieć, że jednym z fundamentów ich dobrobytu są progresywne podatki. Tak jest w bogatych Niemczech, krajach skandynawskich czy Austrii. Podatki liniowe - czyli takie jak w zasadzie w Polsce - mają np. biedniutkie Rosja czy Bułgaria. Kiedy więc liberałowie będą krzyczeć, że progresywne podatki to komunistyczne rozwiązanie, pamiętajcie Państwo, w jakim towarzystwie chcą was trzymać.
PRZECZYTAJ TAKŻE: Walczak komentuje: Prezes odzyskał sterowność. Niesmak pozostał