Tomasz Siemoniak: - Widać tu złe zarządzanie służbami. Jeżeli ktoś miał jeszcze wątpliwości, to powinien wyzbyć się ich po konferencji ministra Mariusza Błaszczaka. Widać, że zwalają winę na cały świat, a nie widzą jej u siebie. A ewidentnie chaos w BOR jest ich winą. BOR nie ma szefa, poprzednika zwolniono w niejasnych okolicznościach. To niewątpliwie przekłada się na jakość pracy tej służby. No i mamy całą serię, począwszy od wypadku z oponą prezydenta Andrzeja Dudy, na piątkowym wypadku premier Szydło skończywszy.
- Podczas sobotniej konferencji Mariusz Błaszczak mówił, że rocznie do tego typu incydentów dochodzi ponad 20 razy. Wspominał też o wypadku kolumny prezydenta Bronisława Komorowskiego, o rajdach pijanych funkcjonariuszy BOR w Budzie Ruskiej.
- Oczywiście, do pewnego momentu można mówić o czyszczeniu po poprzednikach, przerzucać na nich odpowiedzialność. PiS jednak rządzi już rok i cztery miesiące. W tym czasie mieliśmy pierwszego obywatela, prezydenta Andrzeja Dudę, lądującego w rowie, czy poważny wypadek, po którym do szpitala trafiła premier Beata Szydło. Wciąż nie ma szefa BOR. Teraz słyszymy o tym, że nastąpi reforma tej służby, wymiana kadr, zmiana nazwy. Jestem przekonany, że wśród funkcjonariuszy BOR nie mówi się dziś o niczym innym niż o tym, który z nich straci pracę w wyniku reorganizacji Biura.
- Zarzuty wobec BOR za rządów PO padają przede wszystkim w kontekście tragedii smoleńskiej. Gen. Paweł Bielawny, zastępca szefa służby, miał zarzuty, toczy się proces. Może po prostu to kwestia odpowiednich procedur?
- Po Smoleńsku procedury zostały zmienione i - odpukać - od blisko siedmiu lat do groźnego wypadku lotniczego nie doszło. Jednak mówienie przez polityków partii rządzącej o Smoleńsku dla przykrycia własnej nieudolności jest nie na miejscu. Procedury można i należy zmieniać. PiS miał jednak na to rok i cztery miesiące. Jeżeli pani premier po wyjściu ze szpitala nie wyciągnie konsekwencji wobec ministra Mariusza Błaszczaka i jego ludzi, to tylko czekać na kolejne groźne incydenty.