"Super Express": - Wczorajsza zmiana na stanowisku szefa MON spowodowała, że napisał pan na Twitterze: "Na Dudę nie zagłosuję". Uważa pan, że prezydent był motorem napędowym wydalenia Antoniego Macierewicza z resortu?
Tomasz Sakiewicz: - Oczywiście, powodem odwołania ministra Macierewicza była niechęć prezydenta wobec byłego szefa MON. Andrzej Duda żądał tej dymisji i wielokrotnie groził, że nie podpisze innych dymisji, jeśli w rządzie zostanie Macierewicz. Można zatem stwierdzić, że jest to sukces prezydenta. Próbuję powstrzymać kluby "Gazety Polskiej" przed masowymi demonstracjami przed Pałacem Prezydenckim. Na razie jednak uspokajam te nerwowe nastroje i nie widzę realnego powodu, by podejmować jakiekolwiek działania demonstracyjne.
- Jak ocenia pan zmiany gabinetowe, które wdrożył premier Morawiecki?
- Wtorkowe roszady były od dłuższego czasu oczekiwane. Część z nich jest pozytywna. Jednak w przypadku ministra Macierewicza popełniono kilka kardynalnych błędów. PiS wraz z prezydentem Dudą zobowiązali się, by wyjaśnić, co dalej ze śledztwem smoleńskim. Minister Macierewicz gwarantował to śledztwo. Nie ma żadnego oświadczenia w tej sprawie. Zepchnięto tę kwestię na margines, tak jakby to była nieistotna obietnica wyborcza. Partia rządząca musi zabrać głos w tej sprawie, bo ludzie więcej im nie zaufają.
- Pojawiły się głosy, że brak Antoniego Macierewicza w rządzie pozwoli dobrej zmianie wygrać przyszłoroczne wybory samorządowe.
- To błędne myślenie, które nie ma odzwierciedlenia w rzeczywistości. Antoni Macierewicz to wytrawny polityk i jego dymisja na pewno nie przysporzy PiS zwolenników.