Tomasz Lis przegrał z posłanką PiS Krystyną Pawłowicz. Musi przeprosić ją na łamach "Newsweeka" i wypłacić 40 tys. zł zadośćuczynienia, a także pokryć koszty sądowe. A wszystko przez przegrany proces, który wytoczyła mu posłanka urażona tekstem z gazety Lisa "Bulterierka prezesa". - Jest psem gończym Kaczyńskiego. On ją spuszcza z łańcucha, ona warczy, szczeka i gryzie - tak opisywano posłankę w tekście opublikowanym w "Newsweeku". Zdaniem sądu w artykule użyto niezgodnych z prawdą twierdzeń i zawarto treści godzące w cześć posłanki. - Jestem zadowolona z wyroku. Wydano go zaocznie, bowiem pan Lis nie pojawił się w ogóle na rozprawie - skomentowała w rozmowie z "Super Expressem" wyrok sądu Krystyna Pawłowicz. Dodała, że Lis oddał sprawę walkowerem.
Głos zabrał także Tomasz Lis. Dziennikarz na Twitterze napisał: - Od razu prostuję. O tym, że był proces dowiedziałem się po wyroku. Zawiadomienie poszło na zły adres. Będzie wniosek o proces od nowa.
Od razu prostuję. O tym, że był proces dowiedziałem się po wyroku. Zawiadomienie poszło na zły adres. Będzie wniosek o proces od nowa. https://t.co/k7mhBYV6qp
— Tomasz Lis (@lis_tomasz) 1 sierpnia 2017
Czytaj: Człowiek Lisa o ludziach otyłych: tworzę klany, kąpią się grupowo
Sprawdź: Grożą Krystynie Pawłowicz śmiercią. Dramatyczne wyznanie posłanki