Prezydent Andrzej Duda zapowiedział zwołanie pierwszego posiedzenia Sejmu X kadencji na 13 listopada; dzień wcześniej dobiegnie końca IX kadencja. Można być niemal pewnym, że marszałek Elżbieta Witek do tego czasu nie zwoła już posiedzenia. Oznacza to, że ostatnie plenarne prace miały miejsce jeszcze w sierpniu. Za dwa i pół miesiąca, które posłowie spędzili głównie na prowadzeniu swojej kampanii, a potem na odpoczynku po... intensywnej kampanii, kancelaria Sejmu wypłaci im pełne uposażenia i diety.
Czy nie są to zbyt luksusowe warunki? - Na brak pracy nie narzekam. Byłem dzisiaj w mediach, zaraz idę składać kwiaty, pojadę jeszcze do biura i w domu będę najwcześniej o 18 - tłumaczy Stefan Krajewski z PSL. W podobnym tonie wypowiada się Anna Milczanowska z PiS. - Poseł świadczy swoją służbę nie tylko podczas pracy Sejmu. Dużo robimy w biurach, poza biurami. Przyjmujemy interesantów, podejmujemy interwencje - wylicza posłanka.
Wybrańcy narodu inkasują 12 tys. 826,64 zł uposażenia i 4 tys. zł diety, co daje niemal 17 tysięcy. Według wyliczeń NIK zarabiają więcej z racji dodatków. Przeciętne uposażenie z dietą wynosi więc powyżej 19 tys. zł. Przez dwa i pół miesiąca uzbiera się 50 tysięcy. Pozazdrościć.
CZYTAJ: Nowy senator Krzysztof Kukucki opowiada o wrażeniach z odwiedzin miejsca pracy. Duże zaskoczenie!