Zmorą wszystkich sanatoriów zimą są rezygnacje. Pacjenci nie przyjeżdżają, bo wolą jeździć tam latem. Niektórym nie pozwala na wyjazd choroba. Najczęściej jednak rezygnują, bo są zaskakiwani przez NFZ krótkim terminem wyjazdu. - Skierowanie z informacją do pacjenta jest wysyłane miesiąc przed turnusem. Pacjent, który rezygnuje, musi odesłać skierowanie do NFZ pocztą. Zwykle fundusz już nie ma więc czasu, aby wysłać je do kolejnej osoby - podkreśla Piotr Olczak, wicedyrektor Sanatorium ZNP w Nałęczowie. Ponadto fundusz może przyznać to miejsce tylko pacjentowi, który czeka w kolejce co najmniej od 18 miesięcy i ma skierowanie potwierdzone przez lekarza NFZ. W efekcie wiele skierowań się marnuje - w Ciechocinku jest ponad sto wolnych miejsc, prawie tyle samo w Nałęczowie.
- Ponosimy straty na współpracy z NFZ, bo musimy te miejsca rezerwować dla pacjentów, nawet jeśli nie przyjadą. A przecież chętnych do przyjazdu nawet zimą nie brakuje, a w kolejkach do sanatorium czeka się już dwa lata - oburza się Stanisław Gil z Izby Gospodarczej Uzdrowiska Polskie. I dodaje, że wystarczyłoby uprościć procedury, np. potwierdzać skierowania telefonicznie. NFZ w tej sprawie odsyła jednak do Ministerstwa Zdrowia. - Pracujemy nad rozwiązaniami, które zmienią ten przestarzały już sposób kwalifikowania i kierowania pacjentów na leczenie uzdrowiskowe - zapewnia Beata Rorant, dyrektor departamentu z Ministerstwa Zdrowia.
Zobacz także: Jarosław Kaczyński ma problemy ze zdrowiem [WIDEO]