Jak Miller ocenił bardzo pragmatycznie pierwsze miesiące rządów PiS: - Mamy rozpoczęty proces deplatformizacji. To demontaż układu, który przejął państwo na okres 8 lat – mówię o PO i PSL. I to przejął praktycznie w całości. Przez te 8 lat budując pewną stabilizację i równowagę. Otóż PiS chce to zburzyć, wprowadzając własną równowagę i dostosowując zakres sprawowanej władzy w Polsce do wyniku wyborów. Tam jest takie przekonanie: mamy mocną legitymację, dotrzymana od wyborców i zdecydowanie mniejsze środki, które umożliwiają nam realizację tej legitymacji czy programu. I to wszystko.
Dodał, że w Polsce nie jest dokonywany żaden zamach stanu: - Instytucje UE powinny zachować wstrzemięźliwość. W Polsce nie jest dokonywany żaden zamach stanu, bo zamach stanu jest dokonywany zwykle przeciwko legalnie wybranym władzom. PiS nie dokonuje zamachu stanu przeciwko sobie. Jak stwierdził, zaplanowanej na 13 stycznia debaty o Polsce w UE nie należy się obawiać, ponieważ: - Ta debata, która ma rozpocząć się 13 stycznia, to dopiero debata wstępna. Rozpoznanie sytuacji i procedury, które przewidują dalszy ciąg, zakładając 3 kolejne etapy, i oczywiście nie ma mowy o tym, żeby Polska została wykluczona czy zostało zawieszone prawo głosu. W temacie histerii niemieckich mediów zachował zdrowy rozsądek: - Nie, nie robiłbym tego [nie biłby na alarm w Brukseli, gdyby był liderem opozycji – red.], dlatego, że nie ma jeszcze takiego stanu rzeczy, które te słowa usprawiedliwiają. Ze strony zwłaszcza mediów – mniej polityków – zachodnich, zwłaszcza niemieckich, mamy do czynienia ze swojego rodzaju histerią, która powinna przechodzić bez echa, powinna napotykać się na zdecydowany opór ze strony Polski. Na pytanie prowadzącej, czy według niego w takim razie Grzegorz Schetyna histeryzuje (TUTAJ).
Również w sporze o Trybunał Konstytucyjny Miller zaprezentował niespodziewane stanowisko: - Sądzę, że sprawa Trybunału Konstytucyjnego wynikła z przypadku. Otóż ten przypadek dostarczyła Platforma, wybierając sędziów niezgodnie z obowiązującym prawem i to był prezent, który nieopacznie wylądował na biurku Jarosława Kaczyńskiego. Oczywiście można powiedzieć: gdyby nie to, byłoby co innego. Być może. Ale sprawa TK jest rozgrywana instrumentalnie zarówno przez jeden obóz, jak i drugi obóz. To już nawet nie chodzi o to, kto będzie sądził, tylko czyje będzie na wierzchu, czyja racje będzie na wierzchu. Skrytykował ponadto prezesa TK: - Wina jest podzielona. Jeżeli chodzi o sympatie prezesa Rzeplińskiego, sympatie polityczne, to nie ulegają żadne wątpliwości. Pamiętam, jak się zachowywał szef TK po wyborach samorządowych. Zdjął togę sędziego TK i założył garnitur polityka. Pamiętam, co mówił o protestach wyborczych, jak ganił tych, którzy mieli wątpliwości czy procedury zostały wypełnione. Zachowywał się tak, jak klasyczny, rasowy polityk Platformy.
Takie wypowiedzi Millera spotkały się z ciepłym przyjęciem w Internecie, m.in. takim:
#Miller u Pochanke nadzwyczaj rozsądnie, dość obiektywnie. Wysadzić polityka z sejmowej ławy i mówi ludzkim głosem. Pozytywnie mimo wszyst.
— Wojciech U. (@wojt102111) styczeń 4, 2016
Zobacz także: Miller: Stajnia