Nie to, że zamierzam bronić polityków, którzy reprezentują nas na bani lub choćby nawet lekkim rauszu. Ale tego rodzaju instalacja zdecydowanie pomogłaby naszemu Sejmowi i wizerunkowo ("Polacy tak piją, że musieli zamontować alkomat w parlamencie"), a i na pewno poprawiałaby relacje na miejscu. Marszałkowie, gdy któryś z posłów by ich wkurzał, słaliby go karnie na badanie alkomatem, ku aplauzowi części i oburzeniu drugiej części.
Z drugiej strony można by pójść dalej. Na parkingu sejmowym zamontować fotoradary, a posłów badać także obowiązkowo, każdego, na narkotyki i inne substancje. Ba, należy powołać sejmową komisję antydopingową. Pani posłanka Krystyna nie dostała dziś szału, bo wzięła relanium? Doping, niedozwolone. Pan przewodniczący Ryszard wziął dziś magnez i lecytynę i nie palnął żadnej gafy? Dyskwalifikacja. Oczywiście kolejnym krokiem powinien być montaż wariografu. Poseł na mównicę wchodziłby podłączony do wykrywacza kłamstw, a jeśli wychodziłoby, że mija się z prawdą, byłby zganiany i wędrował pod sąd Komisji Etyki Poselskiej.
Jedna rzecz w pomyśle Pawła Kukiza mi się naprawdę podoba. Byłoby zdecydowanie weselej. Jeszcze weselej, a o to już ciężko.
Zobacz również: Piotr Kuczyński: Morawiecki złożył propozycję nie do odrzucenia
Polecamy także: Leszek Miller: Sprawiedliwość i prawo
Przeczytaj ponadto: Zdaniem redaktora: Macie "polskiego Macrona"!