Leszek Miller

i

Autor: Piotr Grzybowski Leszek Miller

Leszek Miller: Sprawiedliwość i prawo

2017-10-11 4:00

Nas nie interesuje prawo, interesuje nas sprawiedliwość - wołano w Europie wielokrotnie. Uzasadniano w ten sposób gwałt na demokracji i państwie prawa, gdzie można wiele, ale nie można wszystkiego. Nie można na przykład stosować odpowiedzialności zbiorowej. Wrzucanie wszystkich do jednego worka i topienie go ku radości wrzeszczącej gawiedzi nie ma nic wspólnego ze sprawiedliwością. Ma natomiast wiele z praktyką totalitarną.

Od 1 października prawie 39 tys. funkcjonariuszy służb mundurowych przy zastosowaniu odpowiedzialności zbiorowej będzie miało obniżone emerytury i renty. Odpowiednie wnioski do MSWiA skierował Instytut Pamięci Narodowej. Praca w tej instytucji jest szczególnie doceniana, czego dowodem są wysokie płace - w pionie prokuratorskim nawet do 15 tys. zł, i roczny budżet na poziomie 290 mln zł. Dla porównania budżet Polskiej Akademii Nauk to marne 81,5 mln zł.

Tropiciele z IPN na pewno nie przeczytali uzasadnienia do weta, jakie prezydent Lech Wałęsa przesłał do Sejmu w styczniu 1993 r. Gdyby jednak w przerwie kolejnego polowania na Wałęsę chcieli się czegoś dowiedzieć o funkcjonowaniu demokratycznego państwa prawa, to serdecznie polecam. Odmawiając podpisania ustawy - wszak pierwsza próba "dezubekizacji" pochodzi z początku lat 90-tych - ówczesny prezydent uznał, że nie może aprobować zasady odpowiedzialności zbiorowej, bowiem nie znajduje ona aprobaty w nauce prawa ani nie występuje w ustawodawstwie państw cywilizowanych. Dopuszczając możliwość obniżenia lub odebrania emerytury, podkreślił, że może to się dokonać jedynie po prawomocnym orzeczeniu sądowym, a nie w wyniku prawnego domniemania.

Dla zwolenników sprawiedliwości bez prawa nie ma to, rzecz jasna, żadnego znaczenia. Jak na ironię dumni inkwizytorzy zostawili dla ministra spraw wewnętrznych kuriozalną możliwość uznaniowego anulowania obniżki świadczenia. To mechanizm znany z przypadku Göringa, kiedy oficerowie gestapo przyszli, aby zameldować mu o żydowskim pochodzeniu jego zastępcy. Marszałek Rzeszy popatrzył na nich karcąco i dobitnie oświadczył: "Moi panowie, kto jest Żydem, decyduję ja".

Lata mijają, a pokusa decydowania o losach ludzi na podstawie zbiorowej odpowiedzialności i swojego widzimisię pozostaje stała.

ZOBACZ: Tak UPOKARZALI Wałęsę. "Podnosili PENISA patyczkiem"

PRZECZYTAJ: Misiło zostanie liderem Nowoczesnej? #TeamMisiło hitem sieci

POLECAMY: Urzędnicy kryli Najsztuba? Tajemnica prawa jazdy znanego dziennikarza