"Super Express": - Kilka spotkań prezesa Jarosława Kaczyńskiego z prezydentem Andrzejem Dudą. Kilka spotkań posłów i ekspertów, w tym posła Piotrowicza i ministra Muchy. Jakim cudem można tyle razy się spotykać, ogłosić kompromis i jednak nie dojść do porozumienia?!
Marek Suski: - Gdyby był cud, to by nie było żadnych nieporozumień. I nie przesadzałbym z opisywaniem tej sytuacji jako szczególnie konfliktowej. Trwają po prostu prace nad ustawą. Są różne spojrzenia, a posłowie mają prawo mieć inne spojrzenie na rzeczywistość niż prezydent.
- Pomimo tylu uzgodnień?
- Myślę, że zbliżamy się do porozumienia. To, co pan obserwuje w komisji, to też szukanie kompromisu.
- Wyobraża pan sobie, że prezydent Duda wetuje ponownie proponowane przez PiS zmiany?
- Prezydent ma takie konstytucyjne prawo. Choć jeżeli zawetuje własne ustawy tylko dlatego, że pojawi się tam kilka poprawek poselskich, to będę trochę zdziwiony.
- Prezydent, o którym mówiliście, że jest "waszym prezydentem".
- Prezydent nie jest prezydentem PiS, ale prezydentem wszystkich Polaków. I nigdy nie był "notariuszem", który wszystko podpisywał, wbrew temu, co wmawiała opozycja.
- Andrzej Duda mówił, że bycie "notariuszem dobrej zmiany" brzmi dumnie.
- Bo brzmi! Ale naprawdę... Posłowie mają prawo do wnoszenia poprawek do projektów ustaw. I prezydent nie powinien się dziwić, że posłowie wypełniają swoje konstytucyjne obowiązki! Tak jak on wypełnia swoje, kiedy wetuje ustawy, które mu się nie podobają. To jest demokracja i sedno parlamentaryzmu. Od 1989 r. posłowie w Sejmie zgłaszają poprawki i nikogo to nigdy nie bulwersowało. To w PRL nie można było zgłaszać poprawek, ale te czasy na szczęście dawno minęły.
- Mówi pan o wypełnieniu obowiązków prezydenta, ale miał pan pretensje do Andrzeja Dudy o te weta.
- Och, chce pan bardzo przywołać w wywiadzie tamtą atmosferę i wypowiedzi.
- Mówił pan, że "zaskoczyła pana miękkość prezydenta" i jego podatność na naciski.
- Bo to prawda. Odczuwałem i nadal odczuwam dyskomfort z tego powodu, że reforma sądownictwa utknęła. A jest potrzebna. Widzę to, choćby prowadząc obrady komisji ds. Amber Gold. Przecież tam był sędzia na telefon, prokurator tracąca pamięć czy funkcjonariuszka SB, która nie zauważyła przestępstwa w Amber Gold. Pytanie, jak zrobić tę reformę najlepiej. Nie odbieram dobrych, szczerych chęci prezydentowi. I on nie powinien odbierać ich posłom PiS.
Zobacz także: Barbara Piwnik: Kłótnia w sprawie bez znaczenia