"Super Express": - Sejmowa Komisja Sprawiedliwości i Praw Człowieka rozpoczęła wczoraj prace nad prezydenckimi projektami reformy wymiaru sprawiedliwości. Jakich efektów się pani spodziewa?
Barbara Piwnik: - Zarówno co do projektu prezydenckiego, jak i ewentualnych zmian, które komisja może wprowadzić, w zasadzie nie mam większych oczekiwań. W mojej ocenie w codziennej pracy sędziego te projekty nie oznaczają nic.
- Jednak opozycja mówi o końcu niezawisłości sądów, PiS o historycznej reformie, prezydent ustawy o KRS i Sądzie Najwyższym zawetował...
- Niejednokrotnie mówiłam o tym, że to, w jaki sposób zostaną wybrani sędziowie do KRS i jaka będzie dalsza sytuacja z tym związana, nie ma bezpośredniego przełożenia na to, jak pracujemy na co dzień w sądach. Znaczenie ma to, na gruncie jakiego prawa i poruszając się w zakresie jakich spraw pracować będą sędziowie.
- Skąd w takim razie taka wojna polityczna wokół KRS i SN?
- Wysoka temperatura dyskusji bierze się stąd, że w znacznym stopniu uczestniczą w niej osoby, które nie mają praktycznej wiedzy i doświadczeń związanych z tym, jak funkcjonuje sędzia na co dzień. Stąd wyobrażenie o tym, że prezes lub jakiś członek KRS wpływa na to, jakie wobec kogo zapadają orzeczenia. Będąc sędzią z wieloletnim doświadczeniem i przygotowaniem zawodowym, wiem, że sama decydując, rozstrzygam i biorę na siebie odpowiedzialność i nikt nie jest w stanie wpłynąć na moje orzekanie. Jest to kwestia mojej niezawisłości, o której mówimy i której oczekujemy. Sędzia podlega Konstytucji RP i nikomu więcej w ramach orzekania. Jeżeli będziemy skupiać się na tym zamieszaniu, to dochodzi do tej sytuacji, kiedy osoby nieznające problemu wyobrażają sobie, że jest jak w zakładzie pracy. Gdy kierownik powie "tak ma być", to pracownik ma tak wykonać. Sędziowie nie są pracownikami ani urzędnikami. Bycie sędzią to wartość sama w sobie.
- Prezydent w lipcu zawetował ustawy o Sądzie Najwyższym i Krajowej Radzie Sądownictwa. Ostatnio jednak próbował osiągnąć konsensus z PiS w tym zakresie. Jak pani ocenia efekt tych rozmów wobec tego, co dzieje się w komisji?
- Nie chcę oceniać działań polityków. Natomiast będąc sędzią na co dzień wypełniającym swoje obowiązki, uważam, że przeciągająca się miesiącami decyzja przy towarzyszącej jej emocjonalnej dyskusji nie działa na korzyść rozwiązania problemu. Odnoszę wrażenie, że ucierpią na tym sprawność postępowań oraz wizerunek sądów. Mam jednak nadzieję, że przyjdzie taki czas, że temperatura dyskusji opadnie. Jeśli wszyscy skupią się na argumentach merytorycznych, to może dla sądu, sędziów będzie to lepsze. Czekam na to, by dyskusja na temat potrzebnych reform nie sprowadzała się do argumentów o naturze emocjonalnej. Jeśli ostatecznie parlamentarzyści i pan prezydent w końcowym rozrachunku nie znajdą rozwiązania, to kolejne zmiany pozostają niezrealizowane. Prawdziwa reforma, która przybliżyłaby sąd obywatelowi, jest zahamowana.
ZOBACZ TAKŻE: Zdaniem redaktora: Po co Kaczyńskiemu premierostwo?