Leszek Miller

i

Autor: Piotr Grzybowski Leszek Miller

Leszek Miller: Kapryśna dama

2017-11-29 3:00

Polska polityka nie przestaje zaskakiwać. Właśnie strąciła z piedestału Ryszarda Petru, który przebojem wdarł się do Sejmu na czele formacji, jaką sam stworzył. Dwa lata wystarczyło, aby autor sukcesu stał się zgorzkniałym przegranym. Przed laty w podobnej sytuacji - toutes proportions gardées - znalazł się kanclerz Kohl, gdy jego koleżanka, stojąc na czele partyjnej rebelii, zadała mu decydujący cios.

Kohl odgryzał się przy każdej okazji mówiąc, że musiał wiele razy przywoływać Angelę Merkel do porządku, bo nie potrafiła przyzwoicie posłużyć się nożem i widelcem. Przy okazji dramatu Petru i zwycięstwa Katarzyny Lubnauer przypomniał o sobie Mateusz Kijowski. Oświadczył, że jego sytuacja jest fatalna, nie może znaleźć pracy i rozważa wyjazd za granicę, prawdopodobnie do Londynu. Przyjaciele Kijowskiego podjęli próbę ufundowania byłemu liderowi KOD "Stypendium Wolności" i rozpoczęli zbiórkę funduszy. Nie przeoczyli okazji różni nienawistnicy, którzy uznali, że lepszym pomysłem byłaby zbiórka pieniędzy na dzieci Kijowskiego, którym nie płacił alimentów. Napisali też, że sam zainteresowany owszem walczył o wolność, ale bardziej o własną wolność finansową niż jakąkolwiek inną. Jak dotąd nie wypowiedział się jeszcze Jacek Żakowski, który swego czasu pytany o kłopoty lidera KOD z alimentami gniewnie odburknął, że to nic takiego, bo w Polsce od pokoleń mężczyźni zostawiają kobiety z dziećmi i idą na wojnę. Poza tym obrona demokracji czy wolności to sytuacja wyższej konieczności, więc zrozumiałe, że rodzina cierpi. Na nieśmiałą uwagę, że wszyscy są równi wobec prawa, Żakowski wypalił, że jest to skrajnie populistyczne spojrzenie, bo przecież jest coś takiego jak wdzięczność, uznanie i szacunek. Żeby przypieczętować odlot ze świata realnego, publicysta radził, aby KOD przeistoczył się w coś w rodzaju polskiego Hamasu. To i tak dobrze, że nie w rodzaj polskiej Al-Kaidy. Jakub Bierzyński napisał, że można bronić demokracji mądrze albo głupio. Politycy opozycji, zamiast wsłuchiwać się w nastroje społeczne, wsłuchują się w klimaty swojego zaplecza dziennikarskiego i publicystycznego, które zalewa ich kubłami moralnej paniki. Przestańcie ich czytać! Uspokójcie się i chwilę pomyślcie - woła ceniony ekspert. Najwyższy czas, bo jak widać na przykładzie Żakowskiego, konflikt między emocjami a intelektem przynosi opłakane skutki.

ZOBACZ TAKŻE: Po co Kaczyńskiemu premierostwo?