Gdy prowadzący rozmowę Konrad Piasecki zapytał o prezydenckie weto względem ustawy degradacyjnej, Suski odpowiedział ze smutkiem: - Byłem bardzo zdziwiony prezydenckim wetem, rozczarowany i zawiedziony. Andrzej Duda będzie musiał się ciężko napracować, by odzyskać mój głos, bo w sercu i duszy mam wielki żal do niego. Szef gabinetu politycznego premiera dodał, że prezydent wetując tę ustawę „odwołał się do swego rodzaju poczucia sprawiedliwości osób, które były bardzo blisko związane z obozem postkomunistycznym”, tymczasem głosując na niego w 2015 roku nie spodziewał się on, że Duda może chcieć odwoływać się do tego rodzaju wrażliwości. Dopytywany, czy istnieje szansa, że w takim razie PiS w 2020 roku wystawi innego kandydata w prezydenckich wyborach stwierdził: - Kogo poprzemy – to jeszcze przed nami (...) Wszystko może się zdarzyć, bo prezydent coraz bardziej nas zaskakuje. Suski zastrzegł przy tym jednak, że pomimo poparcia internautów sam nie zamierza być ewentualnym kandydatem partii Jarosława Kaczyńskiego.
W dalszej części rozmowy Suski nie omieszkał złośliwie ocenić decyzji o wecie. Odnosząc się do tłumaczeń prezydenta, uzasadniających brak akceptacji dla ustawy degradacyjnej stwierdził: - Prezydent powiedział mniej więcej tak: Jestem za tym, że trzeba sprawiedliwości, ludzie dokonali złych rzeczy, ale nie w taki sposób. I tego nie rozumiem. W jaki sposób ukarać? Naganą w jadłospisie? Następnie kontynuował ironicznie: - Przypominam sobie stan wojenny, Wojskową Radę Ocalenia Narodowego, jak ci generałowie kazali strzelać do Polaków, wyprowadzili wojsko, były ofiary w ludziach. Rozumiem, że są osoby, które pamiętają stan wojenny jako dzień, w którym nie było Teleranka. Z tego pokolenia jest pan prezydent i być może uważa, że odebranie tytułów generalskich to zbyt surowa kara.
Tymczasem internauci nie próżnują:
Ludzkie dramaty. pic.twitter.com/c2G6Sp1y7c
— TVΠ Korea (@tvpiKorea) 3 kwietnia 2018
Przypomnijmy: 30 marca prezydent Andrzej Duda zdecydował, że zawetuje ustawę degradacyjną. W jej zapisach znajdowała się m.in. możliwość degradacji generałów oraz oficerów, którzy w latach 1941-1990 "sprzeniewierzyli się polskie racji stanu". Prezydent ocenił, że nowe przepisy są nieprecyzyjne. Jak tłumaczył swoją decyzję: - Odebranie stopni wojskowych kierownictwu WRON jest mało dyskusyjne, ale nie tylko ci ludzie składali się na WRON. Na to, by członkowie WRON nie mają możliwości złożenia żadnych wyjaśnień i żadnego środka odwoławczego i po wydaniu obwieszczenia tracą stopień wojskowy, jest czymś z czym zgodzić się nie mogę. (...) Trzeba się odciąć od tamtych czasów, ale nie w ten sposób.
Zobacz także: PiS ma dość Dudy