"Super Express": - Czego spodziewa się pan po wizycie premiera Mateusza Morawieckiego w Berlinie i spotkaniu z kanclerz Angelą Merkel?
Bogusław Sonik: - Przede wszystkim zmniejszenia napięcia pomiędzy Polską a Niemcami. Skoro pani kanclerz Angela Merkel jeszcze przed wyborami w Niemczech wypowiadała się krytycznie na temat stanu praworządności w Polsce, warto by było przedstawić rozwiązania, które dałyby możliwość kompromisu, który zadowoliłby i stronę polską, i Niemcy, i Komisję Europejską. Tak, by artykuł 7 traktatu lizbońskiego nie musiał być zastosowany.
- Pana partia ostro krytykuje polską politykę zagraniczną. Teraz widzi pan zmianę w tej polityce?
- Oczywiście, że krytykujemy. Na razie nie widać wielu konkretów poza zmianą retoryki. I w tej kwestii faktycznie zarówno nowy premier Mateusz Morawiecki, jak i nowy minister spraw zagranicznych Jacek Czaputowicz w rozmowach z europejskimi politykami posługują się innym językiem: mniej konfrontacyjnym, łagodniejszym, zdecydowanie bardziej ugodowym. Ale przychodzi czas, gdy trzeba będzie realnie określić, jakie konkretne kompromisy rząd będzie w stanie zawrzeć.
- Widzi pan gdziekolwiek miejsce na taki kompromis?
- Widać choćby w przypadku Puszczy Białowieskiej, gdzie nastawienie polskiego rządu jednak się zmieniło. Pamiętać też należy, że Niemcy są naszym najważniejszym partnerem gospodarczym, na pewno trzeba podtrzymać zachęty do inwestowania i dobrej współpracy. Porozumienia trzeba szukać także przy tworzeniu polityki energetycznej zgodnej z normami światowymi i europejskimi. To temat dość kontrowersyjny - nowe, przyjęte w Polsce ustawodawstwo w sprawie odnawialnych źródeł energii spowodowało wycofanie się z naszego kraju wielu niemieckich firm z branży ferm wiatrowych. Wielu niemieckich przedsiębiorców domaga się odszkodowań, grozi procesami. Tu należy się jak najszybciej porozumieć. Rozmawiać też trzeba szerzej o polityce ekologicznej, smogu, sprawach, o których mówił w exposé premier Morawiecki.
- Jakie znaczenie dla stosunków polsko-niemieckich ma fakt, że Martin Schulz nie będzie ministrem spraw zagranicznych Niemiec?
- Martina Schulza znam od lat. To polityk bardzo emocjonalny, wypowiadający się często językiem lewicowego trybuna, nie dyplomaty. Używał bardzo daleko idących sformułowań. Brak nominacji dla Schulza daje szansę na to, że ewentualna krytyka wobec Polski będzie merytoryczna, będzie mniej wypowiedzi, które stawiałyby Polskę do kąta.
- Wspomniał pan o niemieckiej krytyce wobec Polski. W Niemczech pojawił się ostatnio pomysł, by połączyć kwestie praworządności z budżetem unijnym. Czy istnieje obawa, że Polska straci unijne środki?
- Stanowisko polskie jest takie, że fundusze europejskie służą wszystkim. Ich obcinanie, szczególnie w okresie przed wyborami europejskimi mogłoby dawać paliwo formacjom skrajnym, eurosceptycznym. Partnerzy w Unii Europejskiej to wiedzą, dlatego wydaje się, że jeśli nawet zostaną wprowadzone jakieś zapisy łączące wypłaty środków z kwestią przestrzegania praworządności, będą nieostre i dosyć ogólne.