- W przypadku akurat Martina Schulza nie jest to pierwszy atak na Polskę, nie tak dawno szef Parlamentu Europejskiego mówił, że kraje, które nie przyjmą narzuconych kwot uchodźców, będą do tego zmuszone...
- Schulz to na pewno skrajny lewak, który uważa, że wszystko, co odstaje od lewackiej normy, jest zagrożeniem dla Europy. W takich sprawach będzie protestował, szydził, wszczynał awantury z każdym państwem. Polska nie jest tutaj jakoś szczególnie dotknięta.
- Pojawiły się opinie, że to wystąpienie Schulza nie jest wymierzone w polski rząd, ale w Donalda Tuska, którego szef PE chce "wysadzić" z funkcji przewodniczącego Rady Europejskiej. Medialne spekulacje czy jest coś na rzeczy?
- To jest prawdopodobne, że chodzi o pewną roszadę na tych kluczowych stanowiskach w Unii Europejskiej. Za półtora roku kończy się przecież kadencja Donalda Tuska, być może tego typu działanie jest próbą podważenia jego pozycji. Nie tylko my odnosimy takie wrażenie, mają je chyba także nasi koledzy z Platformy Obywatelskiej. Dlatego tak szybko wycofali się z pomysłu poświęconej Polsce debaty w Parlamencie Europejskim. Po pierwsze - musieliby się przyznać, że to oni zaczęli całą awanturę i przez wiele lat lekceważyli Trybunał Konstytucyjny, nie wykonali ponad 40 wyroków, opóźniali ich ogłaszanie, a w czerwcu zaczęli majstrować przy Trybunale. Najprawdopodobniej doszłoby do debaty na temat wysokości dopłat dla Polski i innych krajów. To wszystko rykoszetem uderzyłoby w Tuska, bo uznano by, że mamy do czynienia z człowiekiem reprezentującym niepoważne państwo. Posłowie Platformy przeżyli pewną refleksję. Schulz brnie w tej sprawie dalej, bo ma swoją agendę, inne interesy niż polskie.
- Szerokim echem odbiła się wypowiedź wiceministra obrony narodowej Tomasza Szatkowskiego na temat wypożyczenia Polsce natowskiej broni nuklearnej. Informacja ta potem była dementowana. Ale czy przekazanie takiej broni dla Polski jest w ogóle realne?
- Ta wypowiedź została absolutnie źle zrozumiana. Program Nuclear Sharing to program na czas wojny. Wcale nie oznacza, że Polska na czas pokoju mogłaby się bawić, cieszyć czy straszyć bronią nuklearną. Natomiast jesteśmy pod parasolem państw natowskich, które posiadają broń nuklearną, i oczywiście możemy mieć niektóre rodzaje wojsk przystosowane na czas wojny do przenoszenia takiej broni. Niektóre państwa mają na przykład specjalne samoloty podwójnego znaczenia, środki do przenoszenia broni rakietowej, bomb lub głowic nuklearnych. Nie jest to nic nadzwyczajnego. Wypowiedź ministra została zrozumiana jako chęć zamontowania w Polsce broni masowego rażenia o charakterze odstraszającym. To błąd.
- W ostatnich tygodniach głośno zrobiło się o sprawie tzw. przesmyku suwalskiego, czyli kawałka pólnocno-wschodniej Polski, który Rosjanie mieliby zająć, by odciąć od NATO państwa bałtyckie. Przeraża widoczna w analizach dysproporcja sił między NATO i Rosją w tym rejonie, która jest zdecydowanie na korzyść Rosji. To realne zagrożenie czy jedynie sensacyjne wrzutki medialne?
- Tego nie wiemy. Obserwujemy toczącą się debatę wśród analityków, w think tankach i specjalistycznych mediach. Na ile obawy dotyczące dysproporcji sił w tym rejonie są zasadne, pytać należy w Ministerstwie Obrony Narodowej. Ja na to pytanie oczywiście nie odpowiem, mogę mieć jednak nadzieję, że to fałszywe spekulacje.
- Media w Polsce alarmują, że to, co się dzieje wokół Trybunału Konstytucyjnego, wpływa negatywnie na obraz Polski na arenie międzynarodowej...
- Obraz kreowany przez media jest fałszywy. W niektórych zachodnich mediach pojawiają się owszem krytyczne artykuły, albo sponsorowane przez polityków polskiej opozycji, albo pisane przez korespondentów, którzy koncentrują się na czytaniu "Gazety Wyborczej". Świat absolutnie tym nie żyje. Wszyscy, którzy znają sytuację w naszym kraju, wiedzą, że odbyły się tu normalne wybory, następuje normalne przejmowanie władzy, urzędów. Nie ma oczywiście jednego modelu demokracji, nawet w Europie. Są państwa, gdzie w ogóle nie ma Trybunału Konstytucyjnego, zgodność z konstytucją oceniają na przykład sądy. Ta histeria jest celowo rozbudzana, niestety, angażowane są w to niektóre media zagraniczne, niektórzy politycy, jak pan Schulz. Ale politycy niemieccy zajmujący najwyższe stanowiska w państwie, jak prezydent Joachim Gauck, kanclerz Angela Merkel czy minister spraw zagranicznych Walter Steinmeier, już taką retoryką się nie posługują. Przykre natomiast, że do walki wewnętrznej w Polsce, nie potrafiąc wygrać w normalnej konkurencji politycznej, opozycja wykorzystuje zagraniczne media. To wbrew polskiej racji stanu.
Zobacz także: Komentarz Sławomira Jatrzębowskiego. Panie Niemiec: łapy precz od Polski!