To barwna postać i nasi zachodni sąsiedzi mogą być z niego dumni, socjalista, skandalista, alkoholik. W niemieckim radiu palnął beztrosko, że wydarzenia w Polsce "mają charakter zamachu stanu". Dodatkowo nadmienił, że "sytuacja w Polsce będzie przedmiotem dyskusji w Parlamencie Europejskim". Trudno o większą międzynarodową bezczelność wysokiego rangą urzędnika. Urzędnika, który wg Silvia Berlusconiego mógłby zagrać pewnego nierozgarniętego sierżanta - kapo (ach, ten Berlusconi!). Zostawmy jednak złośliwości i przyjrzyjmy się sprawie z należytą powagą. Niemiecki socjalista bez wątpienia wykracza poza swoje kompetencje, mieszając się do wewnętrznych spraw Polski. Niemiecki socjalista i próby interwencji - to się musi bardzo źle kojarzyć. I tak właśnie się kojarzy. Niemcowi należy więc dyplomatycznie wyjaśnić, żeby zajął się poważnymi problemami Niemiec, a polskimi problemami Polacy będą zajmować się sami. Żądanie przeprosin, które sformułowała premier Beata Szydło, jest w pełni uzasadnione. Tak, panie Schulz, pan powinien nas przeprosić i zająć się swoimi sprawami. Na przykład kompletnie nieodpowiedzialną polityką Angeli Merkel w sprawie imigrantów ekonomicznych, która może sprowadzić na całą Europę nieszczęście. Niemcy powinni sobie wreszcie uświadomić: w Polsce doszło do najsilniejszego przetasowania na scenie politycznej od 1989 roku w wyniku demokratycznych wyborów. Być może wybór Polaków nie jest Niemcom na rękę, ale to już nie jest nasz problem, panie Schulz.
Zobacz: Konrad Piasecki: Lekceważenie przeciwników przez PiS jest jałowe