"Super Express": - Jak to jest możliwe, żeby minister odpowiedzialny za infrastrukturę kapitulował przed pogodą w tak rozkosznie prostych słowach jak zrobiła to Elżbieta Bieńkowska?
Prof. Paweł Śpiewak: - No cóż, ona nie owija spraw w bawełnę. W języku jest osobą mało dyplomatyczną i szczerą. Dlatego to, co powiedziała, mnie rozbawiło, a nie zezłościło.
- Mam rozumieć, że Polacy niepotrzebnie się wściekli za taką odzywkę pani wicepremier?
- Przyznam, że kiedy się śmiałem, byłem w o tyle dobrej sytuacji, że akurat nie jechałem wtedy pociągiem - a raczej nie stałem w nim - i nie marzłem godzinami. Zresztą ja nie wiem, czemu pociągi się spóźniły - zakładam, że sprawiła to właśnie wyjątkowa koniunktura pogodowa, czyli deszcz z lodem.
- Ale mówimy nie o Alasce, północnej Kanadzie czy Syberii - bo tam pociągi jeżdżą i się nie spóźniają - lecz o Polsce...
- Ja bym jednak nie winił minister Bieńkowskiej. Ona pełni tę funkcję od niespełna dwóch miesięcy. To nie jest tak, że w tak krótkim czasie mogła wszystko doskonale rozpoznać i wiedzieć, co działa źle, a co dobrze. Dajmy jej więc szansę. Przecież odziedziczyła trudny resort i instytucję, która się cieszy nieprawdopodobnie niskim zaufaniem i bardzo słabymi ocenami - mam na uwadze PKP. Wzięła na siebie gigantyczne zadanie. Być może błędem jest, że jedna osoba ma na głowie tyle spraw.
Zobacz też: Prof. Paweł Śpiewak: Kaczyński zaskoczył PO
- A czy nie lepiej by było, gdyby szefami ministerstw zostawali ludzie, którzy już wiedzą, na czym ich praca polega, a nie tacy, którzy muszą się przyuczać w praktyce, czasem metodą prób i błędów?
- Na tak wysokim szczeblu kryterium nie stanowi fachowość - zaraz się rodzą dyskusje, kto jest lepszym fachowcem, kto reprezentuje lepszą szkołę - lecz kryterium jest umiejętność zarządzania pieniędzmi i ludźmi. Ta umiejętność - w przypadku tego resortu - nie jest ściśle związana z tym, czy minister Bieńkowska wie, jak jest zbudowana trakcja kolejowa albo jak mają wyglądać tory. Ona musi dobrać ludzi i z nimi pracować. Mitem jest ideologia technokratyczna, wedle której ktoś, kto się zna na kolei, zostaje dyrektorem kolei. A właśnie, że nie. Bo on powinien doradzać szefowi resortu, a ten powinien łączyć różne poglądy. Nie jest bowiem tak, że istnieje jeden pogląd co do rozwoju kolei. Nie zdziwię się, jeżeli jest ich np. pięć. I dobry minister powinien stworzyć z tych pięciu poglądów jeden właściwy. Dajmy szansę Elżbiecie Bieńkowskiej.
Czytaj również: Elżbieta Bieńkowska: SORRY, MAMY TAKI KLIMAT! Kpiny?!