Kukiz poszedł do Telewizji Republika na wywiad. Dziennikarka, która wywiad przeprowadzała, Katarzyna Hejke, zadawała mu pytania, które nie były dla Kukiza wygodne - takie jest święte prawo dziennikarzy. Rozmowa trwała pół godziny i była taka sobie. O tym, że stała się głośna, zdecydował finisz i to, co wydarzyło się za metą. Na finiszu Kukiz odpiął mikrofon, zrywając wywiad i mówiąc, że nie chce jego emisji (nie był na żywo). Po wywiadzie na korytarzu stacji nazwał prowadzącą "pisowską k.". Potem sam Kukiz tłumaczył, że nie chodziło mu o prowadzącą, tylko o całą stację, czym powiększył grono obrażonych przez siebie dziennikarzy. Cóż, nie wyobrażam sobie, żeby można było głupiej. To, co przystoi rockandrollowcowi, w żadnym wypadku nie jest i nie będzie akceptowane u polityka. W momencie, w którym Kukiz wziął się za politykę na poważnie, powinien wziąć kilka lekcji, jak się poruszać w tym nowym dla siebie składzie porcelany. Do tej pory pozrażał do siebie mnóstwo ludzi, stracił w sondażach, nie zbudował żadnego zaplecza, a elektorat zaczyna się od niego odwracać. Marnuje szansę, którą dawało mu poparcie 20 proc. niezadowolonego z Platformy Obywatelskiej i z Prawa i Sprawiedliwości społeczeństwa. Jego ruch wydawał się świeży i ożywczy. On sam szczery, uczciwy i zatroskany losem Polski. Jeśli się nie obudzi, zniknie, a po przygodzie z polityką zostaną rany, które nigdy mu się nie zagoją.
Zobacz: Marek Król: Striptiz troski