Tadeusz Cymański

i

Autor: Marek Kudelski/Super Express Tadeusz Cymański

Sedno Sprawy 29.4.2024

Do Brukseli po pieniądze? Były eurodeputowany PiS Tadeusz Cymański w szczerej rozmowie

2024-04-29 15:59

Tadeusz Cymański przez lata był jednym z najbardziej popularnych polityków obozu Zjednoczonej Prawicy. Były poseł i były eurodeputowany mówi w "Sednie Sprawy" co motywuje nie tylko jego partyjnych kolegów do walki o głosy w europejskich wyborach. Tłumaczy też działania byłego premiera Mateusza Morawieckiego na arenie europejskiej.

Radio Plus: - Po co idzie się do Parlamentu Europejskiego i dlaczego przede wszystkim dla pieniędzy?

Tadeusz Cymański: - To prowokacyjne pytanie. Gdybym potwierdził, że rzeczywiście robi się to dla pieniędzy, to byłoby niskie i rzuciłoby wielki cień.

- Ale czy nie jest to brutalna prawda?

- Powiem tak: to nie tylko wielki prestiż i awans być europosłem. To także niezwykle lukratywne zajęcie. I to właśnie kwestie finansowe przykuwają uwagę. Czasami może bardziej niż meritum pracy w Brukseli. Byłem tam pięć lat i pewnie mógłbym to rozwinąć i zaspokoić ciekawość, jak tam jest. Natomiast Parlament Europejski, jego funkcja i rola jest przereklamowana. Kluczem jest Rada Europejska i w ogóle szefowie państw oraz Komisja Europejska. Natomiast w wyborach do PE do wzięcia są jedynie 53 mandaty, więc tu emocje są gigantyczne.

- Zerknijmy, kto się z Prawa i Sprawiedliwości będzie bił o te mandaty. Bardzo dużo emocji wzbudzają Jacek Kurski czy Daniel Obajtek. To dobry pomysł, żeby tak kontrowersyjne postaci na listach się znalazły?

- Tu walka idzie o co innego. Idzie o to, żeby do Parlamentu Europejskiego wprowadzić jak najwięcej ludzi o poglądach konserwatywnych. Europa wymaga bowiem zmian. Mamy teraz do czynienia z lewackim odchyleniem, z szaleństwami, które powodują wzrost eurosceptycyzmu a nawet postaw antyunijnych. To widać gołym okiem nie tylko w Polsce.

- Premier Mateusz Morawiecki wybrał się niedawno do Budapesztu na zjazd środowisk prawicowych. Nazwał węgierskiego premiera Viktora Orbana swoim przyjacielem. Już was, polityków Prawa i Sprawiedliwości, nie uwiera ta mocno prorosyjska polityka Węgier? Orbana krytykował za to choćby prezes Kaczyński. A teraz to już nie jest problem?

- Może to u kogoś budzić zdziwienie a nawet niesmak, ale nie jest to absolutnie powód, by – tak jak to robi Platforma, a zwłaszcza Donald Tusk - doszczętnie potępiać tego typu sytuacje. Jak Donald Tusk jest taki mądry, to niech postawi sprawę tego, dlaczego Rosja – kraj, który morduje i gwałci dzieci – jest członkiem Rady Bezpieczeństwa. Niech premier Polski powie, żeby wyrzucić Rosję z tego ciała. Dlaczego my w Warszawie ciągle oficjalnie gościmy ze wszystkimi honorami ambasadora Rosji?

- Dlatego, że to się wiążę z wzajemnością, panie pośle, i gdybyśmy my wyrzucili rosyjskiego ambasadora, to nie mielibyśmy swoich dyplomatów w Moskwie. A ich pobyt tam to realne korzyści, jeżeli chodzi o naszych obywateli w Rosji.

- A gdzie są zasady, proszę pana? Dlaczego Chiny z karą śmierci, z dyktaturą komunistów przy udziale całego świata zrobiły piękną olimpiadę? Mówmy albo o pieniądzach, albo o cnocie. I wracając do Orbana: nic nie tłumaczy jego czasami bardzo skandalicznych wypowiedzi, ale w polityce trzeba być realistą. Dlaczego tak wiele razy, to właśnie Donald Tusk i jego koledzy z EPP ściskali dłonie z Orbanem?.

- Po rosyjskiej agresji na Ukrainę wiele się zmieniło.

- No dobrze, dlaczego Niemcy spokojnie z Orbanem rozmawiają? Bo Węgry są jednym z członków Unii Europejskiej. To bardzo przykre dla mnie i dla moich wszystkich kolegów, że Orban ma takie kontakty na Kremlu. Trzeba jednakowoż dla sprawiedliwości też powiedzieć, że on jest uzależniony Putina.

- W jakim sensie?

- Nie ma kraju bardziej uzależnionego od energii z Rosji niż Węgry. To wszystko trzeba widzieć w całej rozciągłości. A wracając do określenia Orbana mianem przyjaciela, to ja bym był z tym ostrożny. Jest takie bardzo piękne powiedzenie, że kto przestaje być przyjacielem, ten nigdy nim nie był. Uważajmy z przyjaźnią. Natomiast, proszę pana to są kalumnie, że tam w Budapeszcie spotkali się trumpiści.

- A kto się tam spotkał?

- To było spotkanie światowych konserwatystów. Tymczasem w Polsce mówi się wręcz o spotkaniu faszystowskich polityków. Znajmy proporcje. Nie po to obalaliśmy komunę, żeby teraz deptać demokrację. Jeżeli ktoś działa legalnie, to ma takie samo prawo funkcjonować jak Platforma czy Lewica.

- Tylko, że Mateusz Morawiecki nie miał obowiązku pojawienia się w Budapeszcie i bratania z przedstawicielami formacji, które czasami mają całkowicie sprzeczne z naszymi interesy. A czasami są wręcz wrogie wobec polskich interesów.

- Panie redaktorze, „partnerszaft” to nie bruderszaft. Niech pan nie powtarza tych słów o brataniu się, bo tam się nikt nie bratał i wódki nikt razem nie pił. Natomiast nikt nie będzie rozliczał mnie z moich relacji z innymi, jeżeli to nie jest ktoś pozbawiony praw obywatelskich. Niech się odczepią. Ci nasi krytycy mają swoje kręgi znajomości, mają swoje sabaty.

- Na koniec zapytam o prezesa Jarosława Kaczyńskiego, który już miał się żegnać z szefowaniem Prawu i Sprawiedliwości, ale ostatecznie te plany o kilka lat odłożył. Dobrze zrobił?

- To, czy dobrze zrobił, pokazała komisja ds. Pegasusa, kiedy ćwiczono go przez osiem godzin. Atakowali tego Kaczyńskiego i wdrapywali się na niego jak kot na szklaną górę. Osiem godzin wytrzymał. Pokazał formę. Proszę pamiętać, że nigdy nie byłem wazeliniarzem. Mało tego, zdarzyło mi się opuścić PiS. Natomiast uważam, że Jarosław Kaczyński jest zwornikiem całego towarzystwa. Jego kondycja jest znakomita. Jego pozycja jest niezagrożona. I dalej będzie pełnił funkcję prezesa PiS. A kiedy odejdzie, to już on zdecyduje.

Debata o Polsce. Gorąco w studiu