Zarzuty przeciw niemu można mnożyć w zależności od posiadanego czasu. Jednego nie można mu zarzucić. Że jest nijaki. Ma co najmniej sto twarzy i zaprezentował to wczoraj w czasie wizyty w "Super Expressie".
Palikot potrafi być człowiekiem kameleonem, co nie wyklucza posiadania poglądów. Dlaczego ten człowiek bez struktur, człowiek wyrzucony poza nawias, człowiek mający kłopoty z rozliczeniem się z byłą żoną, człowiek posiadający wielu wpływowych wrogów ma moim zdaniem mimo wszystko szansę na przekroczenie w wyborach magicznego progu 5 procent i znalezienie się w Sejmie?
Głównie z trzech powodów. Po pierwsze, część wyborców jest zmęczona Platformą, a nie da się przekonać PiS, bo też jest nim zmęczona, choć inaczej. Po drugie, Palikot - szczególnie dla części młodych ludzi - reprezentuje nowoczesne, bezwyznaniowe i skazane na sukces prężne państwo. Po trzecie, on sam kreuje się na człowieka, który nie musi trzymać z nikim, z żadnymi przeżartymi korupcją i skandalami pseudoelitami.
Nie na darmo jego doradcą został Tymochowicz, były doradca Leppera. Wczoraj w moim gabinecie przebadaliśmy Palikota wykrywaczem kłamstw. Był grzeczny, nie spocił się, ale po badaniu poprosił o szklankę wody. Raczej nie kłamie, a muszę przyznać, że nasze pytania były czasem całkiem w jego bezczelnym stylu. Zresztą proszę przeczytać całość w dzisiejszym i jutrzejszym "Super Expressie". Po jego wczorajszej wizycie mam jedną uwagę: jest za wcześnie, żeby lekceważyć Palikota.