Gawłowski trafił do celi przejściowej aresztu w Szczecinie, w której spędzi pierwsze dwa tygodnie. Ta ma 9 mkw., jest monitorowana 24 godziny na dobę przez trzy kamery. W celi jest szafka, taboret, stolik na telewizor. Ale odbiornik osadzony musi sobie sam załatwić. Gawłowski dzieli celę z podejrzanym o przestępstwa korupcyjne. - U nas nie ma szczególnego traktowania. Każdy z osadzonych wstaje o godz. 6:30. Potem apel, śniadanie, spacerniak z plenerową siłownią, biblioteka dla chętnych, zajęcia kulturalno-oświatowe typu: szachy, warcaby - zapewnił mjr Jacek Szumski z aresztu śledczego w Szczecinie. - Osadzony, który ma przy sobie pieniądze, może robić zakupy w naszej kantynie. Msze w kaplicy są w soboty - dodaje.
Gawłowski, gdy trafił do celi, nie miał specjalnych życzeń. Chciał tylko na śniadanie dostawać zupę mleczną. I już w poniedziałek mu ją zaserwowano.
Wczoraj do sprawy aresztowania posła PO odniósł się lider partii. - Odbieramy całą sprawę, a przede wszystkim decyzję sądu i uzasadnienie jako początek kampanii wyborczej PiS, jako atak na polityczną opozycję, atak na PO - mówił Grzegorz Schetyna (55 l.).
Przypomnijmy, że w niedzielę sąd zastosował wobec Gawłowskiego trzymiesięczny areszt. - W ocenie sądu zebrane w sprawie dowody wskazują na duże prawdopodobieństwo popełnienia zarzucanych mu przestępstw - informował Michał Tomala, rzecznik Sądu Okręgowego w Szczecinie. Innego zdania jest pełnomocnik posłamec. Roman Giertych (47 l.), który zapowiedział złożenie zażalenia.
Prokuratura zarzuciła politykowi przyjęcie łapówki w wysokości co najmniej 175 tys. zł. w gotówce, a także dwóch zegarków o wartości prawie 25 tys. zł, gdy pełnił funkcję wiceministra ochrony środowiska. Zarzuty dotyczą też podżegania do wręczenia korzyści majątkowej w wysokości co najmniej 200 tys. zł, a także ujawnienia informacji niejawnej oraz plagiatu pracy doktorskiej. Grozi mu do 10 lat więzienia.