Władze Sopotu wysłały w tej sprawie list do Beaty Szydło jeszcze przed świętami. Zwróciły się tam z prośbą o zgodę na przyjęcie dziesięciorga dzieci, których rodzice zginęli w Syrii. Wczoraj otrzymali odpowiedź - odmowną. W piśmie, przysłanym do prezydenta miasta, Jacka Karnowskiego rząd tłumaczy swoją odpowiedź "problemami z ustaleniem tożsamości osób w Syrii i wyeliminowaniem zagrożenia terrorystycznego" oraz sugeruje, że najlepszą formą pomocy jest wsparcie uchodźców tam, gdzie już się schronili.
"Podjęcie ewentualnych działań w celu realizacji tej koncepcji w ramach przesiedleń z krajów trzecich wymagałoby uzgodnień z państwami w regionie Bliskiego Wschodu, na terenie których znajdują się najliczniejsze grupy uchodźców oraz działań o charakterze międzyresortowym takich jak: zapewnienie odpowiednich środków finansowych, rekrutacja osób na miejscu, tj. w ośrodkach dla uchodźców, rozstrzygnięcie kwestii statusu prawnego ewakuowanych, wyposażenie ich w niezbędne dokumenty, organizacja transportu do kraju, przygotowanie zakwaterowania, zaopatrzenie i opiekę lekarskiej dla tych osób, rozstrzygnięcie kwestii ich dalszej integracji, łącznie z zamieszkaniem i pracą" - można przeczytać w piśmie opublikowanym przez Radio ZET.
W tej sytuacji Jacek Karnowski zamierza starać się o przyjęcie pięciorga dzieci z Aleppo na pobyt czasowy - miałyby przyjechać do Sopotu w celach zdrowotnych, na leczenie oraz rehabilitację.
W internecie nie milkną głosy oburzenia:
Zobacz: Gen. Skrzypczak STRACIŁ stanowisko. To przez Misiewicza?