Kuriozalna historia szybko stała się hitem w sieci. Wszystko za sprawą rosyjskiego żołnierza-złodziejaszka, który w Łymanie w obwodzie donieckim w Ukrainie dopuścił się kradzieży kamery monitoringu. Sprzęt, który miał pilnować podwórka i ulicy pod domem znajomego ukraińskiego blogera, teraz wyświetla obraz z domu wojaka.
Kamera monitoringu trafiła z ulicy do domu rosyjskiego okupanta. Nadaje z odległości 4,5 tys. km
O sprawie poinformował ukraiński bloger Jan Gordienko. Ten opisał historię przyjaciela z miasta Łyman, któremu ukradziono kamerę CCTV. Sprzęt trafił kilka tysięcy kilometrów dalej do położonej nad Jeziorem Bajkał Buriacji. Najbardziej zaskakujące jest to, że kamera cały czas działa, a obraz z domu okupanta-złodziejaszka odbierany jest bez problemu w Ukrainie.
Jak dotąd Gordienko opisuje historię kamery i nagrania z niej na swoim koncie na Instagramie (@yan_gordienko). Okazuje się, że rosyjski żołnierz, który przytaszczył kamerę do domu, traktuje ją jako ozdobę. W nagraniu na żywo widać bowiem, jak donosi bloger, że mężczyzna przenosi sprzęt z pokoju do pokoju swojego bądź co bądź skromnego domostwa.
Big Brother Buriacja. Kamera CCTV przyłapała rosyjskiego żołnierza z żoną
Rodzina żołnierza wyraźnie nie krępuje się przed kamerą i z pewnością nie ma pojęcia o tym, że jest cały czas obserwowana. Jak dotąd już za jej pośrednictwem można było zobaczyć, jak Rosjanin się przebiera, je z rodziną posiłek czy przyłapano go na rozmowie z żoną.
Jakim cudem sprzęt wciąż działa? Wytłumaczenie jest jedno - Rosjanin najwyraźniej nie zajął się w ogóle zresetowaniem ustawień kamery ani jej konfiguracją. Cała sytuacja wygląda tak, jak gdyby na szybko podłączył ukradzione urządzenie do gniazdka. Dzięki temu powiązany z kamerą CCTV komputer wciąż może odbierać transmitowany przez nią obraz.
Poniżej galeria dotycząca szkoleń wojskowych, jakie dla cywilów przygotowało MON