Romanowski: Nie uciekłem, wyjechałem samochodem
Na rozmowę z Marcinem Romanowskim umówiliśmy się w jednym z budapesztańskich hoteli. Na rozmowę przyszedł sam, bez ochrony i nie wyglądał na człowieka przerażonego ciążącymi na nim zarzutami prokuratury i wystawionym za nim Europejskim Nakazem Aresztowania. Wyraźnie dopisywał mu dobry humor.
Jak przyznał w rozmowie z nami, grudniowe decyzje prokuratury i sądu w sprawie nakazu jego aresztowania śledził już z Budapesztu. Przekonuje, że nie ukrywał się, a z Polski wyjechał samochodem.
Tak mieszka Romanowski. "Żaden luksus od kuzyna Orbana"
Jak Marcin Romanowski żyje w węgierskiej stolicy? Jak sam przyznaje, skromnie. Obecnie wynajmuje dwupokojowe mieszkanie w centrum węgierskiej stolicy, za które płaci ok. 4 tys. zł. - Pomogli mi je znaleźć węgierscy znajomi, ale nie są to, jak czytam w polskich mediach, żadne luksusy od kuzyna Orbana - podkreśla. Okazuje się, że były wiceminister sprawiedliwości nie zamierza traktować pobytu na Węgrzech wyłącznie jako tymczasowego rozwiązania swoich problemów z polskim wymiarem sprawiedliwości. Chociaż nie dostaje żadnych pieniędzy od węgierskiego rządu i, jak przyznaje, musi radzić sobie sam, planuje remont mieszkania i zapowiada rozpoczęcie nauki języka węgierskiego. - Na razie w kwestiach urzędowych korzystam z pomocy tutejszych przyjaciół i znajomych – mówi.
Romanowski swoje, prokuratura swoje
Romanowski powtarza, że zarzuty prokuratury traktuje jako absurdalne, sposób jego poszukiwań za niedorzeczny, a wszystko, co się wokół niego dzieje, ma na celu organizowanie medialnej szopki.
Prokuratura ma na ten temat inne zdanie. W lipcu Romanowski został zatrzymany na wniosek śledczych, ale ponieważ chronił go immunitet Zgromadzenia Parlamentarnego Rady Europy, decyzją sądu został wypuszczony na wolność. Po zatrzymaniu usłyszał jednak 11 zarzutów w związku z nieprawidłowościami w nadzorowanym przez niego w czasie rządów PiS Funduszu Sprawiedliwości. Chodzi m.in. o działalność w zorganizowanej grupie przestępczej i przywłaszczenie 107 mln zł. Na początku grudnia sąd wydał nakaz jego ponownego zatrzymania, ale do aresztu już nie trafił, bo policji nie udało się go znaleźć. Mimo wydanego za nim listu gończego, udało mu się wyjechać na Węgry, gdzie 19 grudnia otrzymał azyl polityczny.
Całość rozmowy z Marcinem Romanowskim już w jutrzejszym „Super Expressie”.