- Szef kancelarii prezydenta, Zbigniew Bogucki, wypowiedział się na temat poniedziałkowego spotkania Trump-Zełenski w Waszyngtonie.
- Minister Bogucki skomentował także wpis Donalda Trumpa dotyczący Ukriany i ukraińskiego prezydenta.
- Stanowczo zaprzeczył spekulacjom o wysłaniu polskich wojsk do Ukrainy, podkreślając dotychczasowy wkład Polski.
Głównym tematem rozmowy ze Zbigniewem Bogucki w "Porannym Ringu 7:50" były planowane na poniedziałek (18 sierpnia) rozmowy w Waszyngtonie między Donaldem Trumpem a Włodymyrem Zełenskim, a następnie zaplanowana dyskusja w poszerzonym gronie, w której udział mają wziąć europejscy politycy: prezydent Francji Emmanuel Macron, prezydent Finlandii Alexander Stubb i sekretarz generalny NATO Mark Rutte, a także szefowa KE Ursula von der Leyen i kanclerz Niemiec Friedrich Merz. Już wiadomo, że do Waszyngtony nie uda się Karol Nawrocki, także strona rządowa nie przekazała, by ktoś od niej leciał do USA.
Szef kancelarii prezydenta został zapytany o nocny wpis amerykańskiego przywódcy. Donald Trum napisał w mediach społecznościowych:
Prezydent Ukrainy Zełenski może zakończyć wojnę z Rosją niemal natychmiast, jeśli zechce, albo może kontynuować walkę. Pamiętajcie, jak to się zaczęło. Nie ma mowy o zwrocie danego przez Obamę Krymu (12 lat temu, bez jednego wystrzału!) i ŻADNEGO WCHODZENIA DO NATO PRZEZ UKRAINĘ. Niektóre rzeczy nigdy się nie zmieniają!!!
Zdaniem Boguckiego warto zwrócić uwagę na kilka elementów tej wypowiedzi, po pierwsze na Krym. - Pierwszy raz, gdy Rosja napadła na Ukrainę, państwa zachodu nie zareagowały, trzeba to podkreślić. Ani państwa UE, ani USA wtedy nie postawiły mocnej tamy rosyjskiej agresji. Ja przypomnę słowa Lecha Kaczyńskiego, który przestrzegał przed imperializmem rosyjskim. On to mówił, ale czy by wtedy słyszany? Nie był ani w Polsce, ani w Europie. Ten czarny scenariusz się później realizował i realizuje na naszych oczach. Dobrze by było ten scenariusz przeciąć. Ale Donald Trump ma rację, że wtedy ani prezydent USA, ani liderzy europejskich państw nie reagowali- ocenił.
Jak dodał w tamtym czasie w Polsce rządził rząd PO-PSL, a różnica jest jedna:
Gdy była agresja pełnoskalowa, wówczas prezydent Andrzej Duda, premier Morawicki wicepremier Mariusz Błaszczak zbudowali koalicję państw, która powiedziały, że nie można się na to zgodzić. Gdyby nie ofensywa dyplomatyczna, gdyby nie zjednoczenie państw regionu i rozmowy z administracją Joe Bidena i Białym Domem, ja nie przekreślam też roli Ukrainy, to że prezydent Zełenski został, a Ukraina miała doświadczenie i wyszkolonych żołnierzy, ale to ofensywa dyplomatyczna polskiego rządu sprawiła, że Biden przyleciał i lądował w Warszawie i to tu zapadały najważniejsze decyzje dotyczące regionu i tego, co będzie się działo na Ukrainie. To pokazuje różnicę reakcji państw, którą zainicjowała Polska, rządzona przez PiS i gdy prezydentem był pan Andrzej Duda - mówił Bogucki.

Prowadzący "Poranny Ring 7:50" zapytał też swojego gościa, o to, czy np. w czasie ostatnich telekonferencjach, w których też brał udział Karol Nawrocki, była mowa o wysłaniu na Ukrainę w ramach stabilizacji wojska państw europejskich? Bo takie spekulacje się pojawiają.
- Nie mam takiej wiedzy, by ta kwestia była podnoszona w czasie tych rozmów, mówię o dwóch telekonferencjach, które odbyły się przed spotkaniem na Alasce i po nim. Tu stanowisko pana prezydenta jest jasne. (...) Wydaje się, że każde wysłanie wojsk poza granicę musi być konsultowane albo uzyskać zgodę pana prezydenta. Pamiętajmy o tym, że Polska proporcjonalnie, jeśli chodzi o pomoc Ukraińcom, zrobiła najwięcej. Jeśli chodzi o nasze wydatki budżetowe, ile przekazaliśmy sprzętu, jak samorządy, polskie organizacje pozarządowe przyjęły falę uchodźców wojennych, ten wysiłek dziś powinien być po stronie państw, które tych wysiłków nie poniosły. Podkreślił też, że stanowisko prezydenta jest stanowcze: nie ma jego zgody, by wysyłać polskiego żołnierza na Ukrainę.