"Super Express": - Co Prawo i Sprawiedliwość zyskuje, popierając Jacka Saryusz-Wolskiego w wyborach przewodniczącego Rady Europejskiej?
Rafał A. Ziemkiewicz: - Myślę, że ewentualne zyski ograniczają się tutaj do spraw symbolicznych. Donald Tusk zostaje wyraźnie pokazany nie jako przedstawiciel Polski w Unii Europejskiej, ale raczej przedstawiciel eurokratów na Polskę. My jako Polska zyskujemy na tym, że wyraźnie zostaje pokazane, że Unia Europejska to dziś nie wspólnota państw, które coś tworzą, ale rozrośnięta czapa biurokratyczna, której nikt nie poparł i nikt nie wybrał. Chodzi o tych wszystkich Timmermansów, Schulzów, Tusków, którzy roszczą sobie prawa do scentralizowania i podporządkowania sobie państw narodowych. Moim zdaniem PiS nie miał ruchu. To Donald Tusk zdecydował, że chce iść na udry z polskim rządem. Przecież jeszcze kilka miesięcy temu PiS dawał sygnały, że jest gotów dogadać się z Tuskiem. Ten nie tylko nie wykonał żadnego przyjaznego gestu wobec Polski, ale też po wyborach prezydenckich był jedynym liderem światowym, który nie wysłał depeszy gratulacyjnej do Andrzeja Dudy. A potem aż do czasu wystąpienia we Wrocławiu w czasie ciamajdanu wielokrotnie udowadniał, że pozycję szefa Rady Europejskiej wykorzystuje do szykowania sobie powrotu do Polski i uprawiania polityki krajowej. PiS nie mógł poprzeć Tuska i musiał wyraźnie zaznaczyć, że Tusk jest na wojnie z Polską, przynajmniej do czasu, gdy rządzi Prawo i Sprawiedliwość.
- Jeszcze do niedawna Saryusz-Wolski przez PO był przedstawiany jako wybitny ekspert, znawca Unii. Teraz jest uznawany za zdrajcę czy osobę wręcz niedoświadczoną.
- Rozumiem, że wszystko można mówić, ale już rzucanie obelg o Judaszu, czyli sugerowanie, że Tusk jest Chrystusem narodów jest tak bombastyczne, że aż absurdalne. Ale zdaje się, że nas już opozycja totalna do tego przyzwyczaiła. Podobnie jak do kalizmu - jak Giertych był w koalicji ze złym Kaczorem, to był faszystą, którego należy wrzucić do wora, a wór do jeziora. A teraz jest wybitnym autorytetem moralnym, bo jedzie po Kaczorze. Misio Kamiński, Stefan Niesiołowski czy nawet Lech Wałęsa dwadzieścia kilka lat temu to były potwory, a teraz to kochane misie, z którymi oni się głaszczą. Nie ma kryteriów dobra i zła, ale interes partyjny.
- Czy nie jest tak, że dużo ważniejsze od tego, kto stanie na czele Rady Europejskiej, jest to, w jaki sposób zreformowana zostanie UE?
- Z punktu widzenia Unii Europejskiej dużo ważniejsze jest to, o czym wspomniałem na początku - jeżeli wybiorą Tuska wbrew stanowisku rządu Polski, który to rząd ma mocną legitymację demokratyczną, zostaną odrzucone pewne pozory, na których kiedyś Unii zależało - że to dobrowolny związek państw, które do władz Wspólnoty delegują najlepszych przedstawicieli. I nawet jak na czele unijnych instytucji stał van Rompuy lub Barroso, czyli były premier, to nie był to były premier toczący wojnę polityczną z opozycją w swoim kraju. Mianowanie Tuska wbrew Polsce pokaże, że sytuacja jest inna, że centrala europejska jest na wojnie z państwami narodowymi. To może być niebezpieczne dla samej eurokracji i Unii Europejskiej, bo otwiera pole do kolejnych tego typu wojen.
Zobacz także: Kaczyński zabrał głos w sprawie Saryusz-Wolskiego- co powiedział?