Rosja to faszystowski kraj

i

Autor: SE

Nasz wywiad

Putin to zwykły faszysta, a Rosja to przykład jak faszyzm łatwo może zatriumfować – mówi amerykański filozof prof. Jason Stanley

2022-11-05 5:00

Rosja jest doskonałym przykładem, jak łatwo państwo może stać się czysto faszystowskim reżimem. Sam Putin i jego reżim są zaś ostrzeżeniem, ponieważ pojawiła się tam cała struktura faszyzmu – mówi w rozmowie z Tomaszem Walczakiem prof. Jason Stanley amerykański filozof z Yale University, autor książki „Jak działa faszyzm”.

Rosja Putina nie stała się faszystowska, kiedy zaczęła dokonywać ludobójstwa na ukraińskiej ludności cywilnej po 24 lutego. To wydarzyło się znacznie wcześniej. Faszyzm wygrywa, kiedy autorytarny przywódca zapewni sobie poparcie z jednej strony społecznych konserwatystów, a z drugiej wielkiego biznesu. To właśnie stało się w Rosji – tłumaczy prof. Stanley, który jednocześnie ostrzega, że faszyzm nie jest ideologią, która zapanowała wyłącznie w putinowskiej Rosji. Zagrożenie nim widzi także m.in. w Stanach Zjednoczonych, które, jego zdaniem, wkrótce mogą przestać być krajem demokratycznym

„Super Express”: – Słowo „faszyzm” straciło w ostatnich latach swój ciężar gatunkowy, bo być może zbyt często było używane na określenie osób, które niekoniecznie faszystowski etos praktykowały. W swojej książce „Jak działa faszyzm” wskazuje pan jednak, że powinniśmy na serio potraktować tę ideologię, ponieważ rozpanoszyła się niemiłosiernie i zagraża nam wszystkim. Wystarczy zresztą spojrzeć na Rosję czasów późnego Putina...

Prof. Jason Stanley: – Rosja jest doskonałym przykładem, jak łatwo państwo może stać się czysto faszystowskim reżimem. Sam Putin i jego reżim są zaś ostrzeżeniem, ponieważ pojawiła się tam cała struktura faszyzmu. Ten jako ideologia opiera się na społecznym konserwatyzmie i przekonuje wyznających go ludzi, że demokracja jest dla bliskich im wartości egzystencjalnym zagrożeniem. Potrzebujesz więc faszyzmu, by powstrzymać wolności demokratyczne. Putin od dekad zabija lub wsadza do więzienia rosyjskich opozycjonistów, dziennikarzy. Od jakiegoś czasu doszło do tego propagowane przez Putina przekonanie, że Rosja została upokorzona i trzeba odbudować imperium z rosyjską tożsamością i rosyjskim szowinizmem jako jego jądrem. Chce za pomocą ludobójstwa wykorzenić tożsamość ukraińską. To wszystko czyni z Rosji klasyczne faszystowskie państwo, a z jej przywódcy regularnego faszystę. Mówiłem, że to, co stało się w Rosji, jest ostrzeżeniem, a to dlatego, że widać, jak bardzo niebezpiecznie jest pozwolić faszyzmowi się rozwijać.

– Problemem jest chyba stwierdzenie, kiedy ordynarny autorytaryzm zaczyna iść w kierunku faszyzmu. W przypadku Putina wielu – nie tylko w Rosji, lecz także na Zachodzie – przegapiło moment, kiedy jego reżim stał się faszystowski. A przecież jakościowa zmiana zaszła wkrótce po zwycięstwie ukraińskiej rewolucji godności w 2014 r. Tyle że Putin nie zachowywał się jak Hitler, więc wielu to mogło uśpić.

– Wielu po prostu zapomina, że Niemcy w 1937 r. były już w pełni faszystowskim państwem. Więcej, były nim już w 1935 r., kiedy naziści przyjęli ustawy norymberskie, które uzależniły niemieckie obywatelstwo od rasy. Po to, co nieodmiennie kojarzy się nam z faszyzmem, czyli ludobójstwo, hitlerowskie Niemcy miały sięgnąć po wybuchu II wojny światowej, a Holocaust rozpoczęli w 1941 r. Jeśli więc ktoś twierdzi, że faszyzm, by wypełnić swoją definicję, wymaga ludobójstwa, stwierdza jednocześnie, że Niemcy w latach III Rzeszy nie były faszystowskie. Musimy pamiętać istotną rzecz.

– Jaką?

– Faszyzm usprawiedliwia ludobójstwo, ale władze danego państwa lub politycy walczący o władzę nie muszą po niego sięgać i się do niego odwoływać, by można ich było określić jako faszystowskich. Rosja Putina nie stała się faszystowska, kiedy zaczęła dokonywać ludobójstwa na ukraińskiej ludności cywilnej po 24 lutego. To wydarzyło się znacznie wcześniej. Faszyzm wygrywa, kiedy autorytarny przywódca zapewni sobie poparcie z jednej strony społecznych konserwatystów, a z drugiej wielkiego biznesu. To właśnie stało się w Rosji. Jak wspomniałem wcześniej, faszyzm jest koniec końców antydemokratyczny. Faszyzm robi więc zamach na rządy prawa, a faszystowskie partie stopniowo przejmują sądy i media. Do tego dochodzi kolejny element, który w wypadku Putina czyni go faszystą.

– Co pan ma na myśli?

– Przypomnijmy sobie niedawne wystąpienie Putina podczas ceremonii „aneksji” okupowanych przez Rosję terytoriów ukraińskich. Uczynił z tego aktu element wojny z Zachodem, z jego wartościami, jego – jak to nazywa – dekadencją, która w wizji Putina objawia się m.in. tym, że osoby po korekcie płci to zagrożenie dla tradycyjnej rodziny, tradycyjnego podziału płci. To element tego, co nazywam polityką seksualnego niepokoju, i jest on jednym z przejawów faszystowskiej polityki. Sercem demokracji jest wolność. Także wolność względem swojego ciała, wolność dla mniejszości seksualnych czy mniejszości religijnych. Kiedy atakujesz demokrację, atakujesz wolność we wszystkich jej przejawach, wskazując ludziom, że jest ona dla nich egzystencjalnym zagrożeniem. To właśnie robi Putin, przedstawiając siebie jako lidera globalnego faszyzmu. To dlatego atakuje ukraińską demokrację, to dlatego walczy z zachodnią demokracją. Jak długo istnieje bowiem choć jedno państwo demokratyczne, jest ono zagrożeniem dla faszyzmu. To dlatego Putin jest tak bardzo niebezpieczny nie tylko dla Ukrainy, lecz jest de facto globalnym zagrożeniem.

– To Rosja. Ale zwraca pan uwagę, że faszystowskie tendencje, strategie polityczne i elementy tej ideologii są silnie obecne w świecie Zachodu. Ktoś może się oburzyć, że podnosi pan larum i widzi faszyzm tam, gdzie widać partie konserwatywne, mniej lub bardziej radykalne, ale mieszczące się jednak w politycznym mainstreamie. Gdzie jest granica między tymi zjawiskami?

– Powinniśmy czuć się zaalarmowani, kiedy takie siły polityczne zaczynają podważać mechanizmy demokratyczne. Kiedy próbują przejąć sądy, ograniczać wolność mediów. Kiedy robią zamach na edukację, decydując, czego możemy, a czego nie możemy się uczyć na temat własnej historii. Nie można mieć demokracji, jeśli państwo nie jest w stanie zmierzyć się z własną historią i próbuje tworzyć mityczną jej wersję. A przy okazji za pomocą legislacji chce ograniczać debatę publiczną, decydując o tym, co na temat historii można mówić, a co nie. Co jest uprawnione, a co jest szkalowaniem narodu. Wystarczy znów spojrzeć na Rosję, gdzie wszelka dyskusja na temat radzieckiej historii jest ograniczona, a krytyczne głosy na temat tzw. wielkiej wojny ojczyźnianej tępione przez państwo. To dlatego, że nie odbyła się tam uczciwa debata historyczna na temat radzieckich zbrodni, ich powtarzanie dziś w Ukrainie jest możliwe. Kiedy to wszystko zaczyna się dziać, demokracja zaczyna umierać, a rodzi się faszystowska polityka.

– Faszystowska polityka, tak jak pan na nią patrzy, automatycznie oznacza, że kiedy tylko będzie miała okazję, stanie się ludobójczą machiną jak ta prowadzona kiedyś przez Hitlera czy teraz przez Putina?

– Stosujące praktyki faszystowskie partie czy politycy, kiedy już zdobędą władzę, robią wszystko, żeby jej nie stracić. Kiedy pisałem swoją książkę w 2018 r., twierdziłem, że Trump będzie robił wszystko, by nie oddać urzędu. Wtedy spotykałem się z kpinami, a okazało się, że w 2020 r. był gotowy podpalić kraj, by władzę mimo przegranych wyborów zachować. Tak działa faszyzm. Takim faszystowskim politykiem jest Trump. Niemniej, faszystowskie ugrupowania i ich liderzy wcale nie muszą stosować do zachowania władzy całego repertuaru tej ideologii. Jeśli sama kontrola mediów wystarczy, by wygrywać wybory, nie trzeba posuwać się do aresztowania czy wręcz fizycznej eliminacji politycznych oponentów. Każda autorytarna władza robi tyle, ile trzeba, by władzę zachować. Nikt nie robi tego, co nie jest niezbędne, by ten cel osiągnąć.

– Ale skoro ktoś nie stosuje całego repertuaru faszystowskiego, to czy można go nazwać faszystą?

– Najważniejsze jest to, że żadna z tych taktyk zdobywania i utrzymywania władzy w zdrowej demokracji nie ma prawa występować. W zdrowej demokracji nie represjonujesz osób LGBT. W zdrowej demokracji nie mówisz, że tylko biali mają prawo decydować o tym, co się dzieje w kraju. John McCain i czy Mitt Romney, kiedy byli kontrkandydatami Baracka Obamy w wyborach prezydenckich, byli zachęcani, by być rasistami. I być może wygraliby wtedy, gdyby poszli w rasizm, ale odmówili, ponieważ wyznawali elementarny demokratyczny etos. Oczywiście dość łatwo jest budować poparcie na rasizmie. Można sobie wyobrazić całkiem mainstreamowe ugrupowanie, które z osób LGBT robi kozła ofiarnego i na nagonce na nich buduje wyborcze poparcie. Ale i jedno, i drugie jest sygnałem, że taki ktoś czy taka partia nie dbają o demokratyczne normy. Jeśli politycy używają takich taktyk, oznacza to, że nie mają żadnych zasad i stanowią zagrożenie dla demokracji. Oczywiście w przypadku taktyk faszystowskich możemy mówić o pewnej gradacji – że ktoś jest bardziej lub mniej faszystowski. Jako liberalni demokraci powinniśmy jednak robić wszystko, by takie postawy nie miały wpływu na życie polityczne w naszych krajach.

– Mniej więcej od 2014 czy 2015 r. furorę robi określenie „prawicowy populizm”, które obejmuje polityków gardzących liberalną demokracją i jej normami. Pana zdaniem określenie np. Trumpa jako prawicowego populisty oddaje jego polityczną agendę?

– Nie znoszę określenia „prawicowy populizm”, ponieważ jest ono stosowane po to, by normalizować faszyzm. Właśnie przy okazji Trumpa widzieliśmy niebezpieczeństwo określania kogoś mianem prawicowego populisty. Łagodziło ono realne zagrożenie, jakie stwarzał, i przykrywało fakt, że on sam jest faszystą, a obecna Partia Republikańska to ugrupowanie faszystowskie i że chcą oni za pomocą prawa zmieniać wyniki wyborów, co im się zresztą w kilku stanach udaje dzięki wykluczaniu tych czy innych grup społecznych z procesu wyborczego, tak by nikt inny nie był w stanie z nimi wygrać. Prawicowy populizm oznaczałby jednak demokratyczną partię czy polityka, którzy szanują wybory. Ale skoro stosuje się taktyki faszystowskie, czemu potem rezygnować z władzy?

– Wielu jednak odetchnęło z ulgą, że ludzie pokroju Trumpa przegrywają wybory i fala prawicowego populizmu czy faszyzacji się cofa. Zagrożenie dla zachodnich demokracji jest już za nami?

– Moim zdaniem fala dopiero się wznosi. Zaraz będziemy mieli wybory uzupełniające w Stanach Zjednoczonych, które mogą dać nową siłę republikanom. Trudno mi też sobie wyobrazić, żeby Trump nie wygrał kolejnych wyborów prezydenckich, jeśli weźmie w nich udział – a wszystko wskazuje na to, że tak właśnie zrobi. Władzy znów nie będzie chciał oddać. Partia Republikańska została zdominowana przez jego wyznawców. Sąd Najwyższy na wiele lat jest w rękach trumpistów i oni już kształtują Stany Zjednoczone na swój faszystowski sposób. Jest więc wielce prawdopodobne, że mój kraj nie będzie już demokracją. Będzie proputinowski, zostawi Ukrainę, będzie wspierał wszelkie ruchy antydemokratyczne i faszystowskie w Europie. Czekają nas więc czasy, gdy najważniejszą demokracją Zachodu, jak na ironię, zostaną Niemcy. Zachód, jaki znamy, stoi więc w obliczu egzystencjalnego zagrożenia.

Rozmawiał Tomasz Walczak

Prof. Jason Stanley jest autorem książki "Jak działa faszyzm" wydanej przez Wydawnictwo Krytyki Politycznej:

Jak działa faszyzm Jason Stanley

i

Autor: Materiały prasowe Jak działa faszyzm Jason Stanley
Express Biedrzyckiej - Radosław Sikorski: Rosja stała się państwem faszystowskim