Tomasz Walczak

i

Autor: super express

Tomasz Walczak: Aksamitna aneksja Krymu, czyli jak Putin dotrzymuje słowa

2014-03-06 16:13

Po co wprowadzać wojska na Ukrainę i narażać się na ostracyzm świata, skoro można odłączyć część tego kraju metodami pokojowymi? Otóż, nie ma to większego sensu – odpowiedział sobie na to pytanie Władimir Putin i zobowiązał swoich ludzi w parlamencie Krymu, żeby czym prędzej przeprowadzili referendum na temat przyszłości Autonomii.

Okazuje się, że jak Putin chce, to potrafi być subtelny. Zamiast z karabinami Rosjanie zajmą Krym z kartami do głosowania. Bo kto na Zachodzie sprzeciwi się demokratycznej procedurze? Nie ma bowiem wątpliwości, że rezultaty zapowiadanego na 16 marca referendum są z góry ustalone i lud Krymu wyrazi w nim swoje niezłomne poparcie dla przyłączenia się do Federacji Rosyjskiej. I nawet jak lud na kartach zaznaczy, że woli zostać z Ukrainą, to przecież nie liczy się to, kto głosuje, ale kto liczy głosy. Z obliczeń wyjdzie, że są za tym nie tylko tamtejsi Rosjanie, ale także Tatarzy krymscy i Ukraińcy, żeby pokazać, jak bardzo obywatele są zjednoczeni w walce z falą faszyzmu na Ukrainie. Już dziś mogę się założyć, że więcej niż 60 proc. głosujących (tyle ludności stanowią na Krymie Rosjanie) poprosi Putina o aneksję.

 

Wszystko to (no może poza fałszerstwami) rosyjski przywódca zapowiedział zresztą we wtorek w czasie swojej konferencji prasowej. Zapytany o to, czy Krym zostanie przyłączony do Rosji, odpowiedział tak: „Rosja nie rozpatruje wariantu przyłączenia Krymu. Tylko sami obywatele w warunkach bezpieczeństwa i swobodnego wyrażania swojej woli mogą decydować o swojej przyszłości”. Słowo staje się ciałem, a Putin zapewnił na Krymie bezpieczeństwo i swobodę wyrażania myśli i teraz, jako miłujący pokój i demokrację polityk, nie może powiedzieć nie. Skoro sami tego chcieli, jak mogę odmówić?

 

Cały feler poglega jednak na tym, że włodarz Kremla daje prawo głosu społeczeństwu bardzo uznaniowo. Krymianie mogą sobie wybrać, do kogo im bliżej – Rosji czy Ukrainy, ale już nie walczący na Majdanie ludzie, którzy równie demokratycznymi metodami jak referendum, czyli obywatelskim nieposłuszeństwem, uznali, że bliżej im do świata zachodniego niż putinowskiego Bizancjum. Ale cóż, tak właśnie wygląda specyficznie rosyjski wariant demokracji, który z taką dumą prezentują nam kremlowscy propagandyści.

Nasi Partnerzy polecają