Putin odwiedził żołnierzy na poligonie

i

Autor: AP Putin odwiedził żołnierzy na poligonie

Zbiża się porażka Putina?

Putin nie jest w stanie powstrzymać ukraińskiej ofensywy – mówi ukraiński ekspert ds. wojskowości

2022-10-23 10:54

Putin przegrywa wojnę z Ukrainą. Co do tego nikt już nie ma wątpliwości. „Wyraźnie widać, że obecnie inicjatywa w tej wojnie przechodzi na stronę ukraińską. Jeśli spojrzeć na to, co dzieje się na frontach tej wojny, to nie da się nie zauważyć wycofywania się wojsk rosyjskich pod naporem ukraińskich żołnierzy” – wskazuje w rozmowie z „Super Expressem” Ołeksandr Musijenko, ukraiński ekspert ds. wojskowości, dyrektor Centrum Badań Wojskowo-Prawnych.

Czemu sytuacja armii Putina stała się tak zła? Jak wskazuje Musijenko, Ukraina ma wsparcie Zachodu, lepiej wyszkoloną armię, doświadczonych ośmioma latami bojów z Rosją dowódców, a Zełenski, w przeciwieństwie do Putina nie miesza się do działań wojska. Ukraiński ekspert wskazuje też, co będzie decydować o przebiegu wojny i wzmacnianiu pozycji ukraińskiej armii. „Rosyjskie zaplecze frontu się sypie, a ukraińskie zaplecze wygląda znacznie lepiej dzięki wsparciu Zachodu. To właśnie zaplecze będzie ostatecznie decydować o wyniku tej wojny” – przekonuje Musijenko.

„Super Express”: – Jak z perspektywy Ukrainy wygląda ocena tego, na jakim etapie wojny jesteśmy? Zwycięstwo Ukrainy się przybliża?

Ołeksandr Musijenko: – Wyraźnie widać, że obecnie inicjatywa w tej wojnie przechodzi na stronę ukraińską. Jeśli spojrzeć na to, co dzieje się na frontach tej wojny, to nie da się nie zauważyć wycofywania się wojsk rosyjskich pod naporem ukraińskich żołnierzy. Co więcej, im większe stają się straty rosyjskie, tym większe możliwości ma ukraińska armia, by szybko wyzwalać kolejne okupowane przez Rosjan terytoria kraju. Wystarczy spojrzeć, ile terytorium udało się wyzwolić od początku września. To wyzwalanie będzie postępować i rosyjskie siły na tym etapie wojny niewiele mogą z tym zrobić.

– Putin wyraźnie liczył, że ogłaszając mobilizację, będzie w stanie świeżym rekrutem odwrócić ukraińskie postępy. 

– To wyraźny sygnał niepewności i Putina, i jego otoczenia. Kontyngent wojsk, który rzucono na Ukrainę, okazał się niewystarczający. Rosjanie ponoszą ogromne straty, porażka goni porażkę, więc Putin na pewno chciał ratować sytuację, prowadząc mobilizację. Ona sama jednak skończyła się porażką, rekruci, których prosto z komisji uzupełnień rzucono na front, giną masowo i na razie nic nie wskazuje na to, żeby miało to powstrzymać ukraińską armię od osiągania kolejnych celów.

– Wielu na Zachodzie uważa, że Ukraińcy ruszyli ze swoimi ofensywami na początku września, ponieważ doczekali się wreszcie wystarczającej ilości sprzętu od zachodnich sojuszników, by zrobił on przewagę na froncie.

– Moim zdaniem warunki dla ukraińskiej ofensywy stworzył cały szereg czynników. Oczywiście, zachodnia broń odgrywa ogromną rolę i jesteśmy bardzo wdzięczni naszym zachodnim partnerom za sprzęt, który nam przekazali. I chyba w tym miejscu warto zauważyć, że polskie haubice Krab odegrały istotną rolę w kontrnatarciu Ukrainy na Charkowszczyźnie. Ale to nie wszystko. Drugą niezwykle ważną sprawą jest planowanie, zwłaszcza w obwodzie charkowskim, gdzie udało się osiągnąć efekt zaskoczenia, uzyskać przewagę taktyczną, zmylić rosyjskich okupantów. Sądzę też, że nie można tu pominąć absolutnej demoralizacji rosyjskiej armii. Niektóre jednostki tak się wystraszyły, że wycofywały się, zostawiając za sobą masę sprzętu wojskowego, który jest teraz wykorzystywany w działaniach armii ukraińskiej.

– A propos planowania, od początku wojny zachodni eksperci nie mogą się nachwalić ukraińskiego dowództwa, które na tle rosyjskich odpowiedników jawi się jako najbardziej profesjonalne na świecie. Gdzie, pana zdaniem, tkwi źródło tej ogromnej różnicy?

– Przede wszystkim różnica tkwi w motywacji. Jesteśmy na swojej ziemi, bronimy swojego państwa i swoich rodzin, więc i armia jest niezwykle zmotywowana do walki. Nawet najlepszy dowódca nie jest w stanie wygrać wojny ze zdemoralizowaną i zdemotywowaną armią. Jeśli już chodzi o samo dowództwo, to ono w ostatnich latach zostało znacząco odmłodzone. Szkoliło się już po rozpadzie Związku Radzieckiego i zaadaptowało do warunków ukraińskich bardzo wiele zachodnich doświadczeń. Dowództwo nieustannie konsultuje się z naszymi partnerami z NATO. I wreszcie dziś owoce przynoszą reformy, które przez ostatnie kilka lat po Majdanie przechodziła nasza armia, która szła w kierunku standardów natowskich. To wszystko razem wzięte sprawia, że system organizacji i zarządzania armią jest po prostu dużo bardziej efektywny niż skostniałe struktury rosyjskie.

– Rosyjska armia jest bardzo hierarchiczna i – w przeciwieństwie do struktur ukraińskiej armii – nie pozwala szybko adaptować się do realnych warunków na froncie. W ukraińskim wojsku dowódcom polowym pozostawiono wiele swobody. Tak to widzą zachodni spece od wojskowości. Dobrze widzą z daleka?

– Bardzo dobrze. System dowodzenia ukraińską armią jest daleko bardziej zdecentralizowany niż w rosyjskiej armii. To zresztą model zapożyczony z armii NATO, gdzie tzw. korpus sierżancki ocenia sytuację na miejscu i może podejmować decyzje, które uwzględniają warunki na froncie. Bez wątpienia to sprawia, że ukraińska armia jest dużo sprawniejsza niż rosyjska.

– Pamiętam doskonale, jak wyglądała armia ukraińska w 2014 r., kiedy, musząc mierzyć się z „zielonymi ludzikami” Putina, kompletnie wobec nich skapitulowała. Jak udało się Ukrainie w osiem lat zbudować armię, która ośmieszyła już nie tylko rosyjskich dywersantów, ale też regularne siły wojsk rosyjskich?

– Wiele procesów i zmian przyspieszyła wojna. Od 2015 r. Ukraina toczyła ją na Donbasie i, prawdę mówiąc, nie było czasu, by dzielić włos na czworo przy reformie armii. Trzeba było działać szybko, ponieważ na szali już wtedy była kwestia przetrwania narodu ukraińskiego. Widać wyraźnie, że na swój sposób pomogło to przejść tę drogę dużo szybciej, niż miałoby to miejsce w czasach pokoju. Zresztą proces reform nie jest jeszcze skończony i doskonale rozumiemy, że wiele wyzwań jeszcze przed nami.

– Zresztą głównodowodzący ukraińską armią Wałeryj Załużny czy dowodzący najpierw obroną Kijowa, a potem kontrnatarciem na Charkowszczyźnie Ołeksandr Syrski to jedni z wielu dowódców, którzy wsławili się walką na Donbasie i tam zdobywali niezbędne doświadczenie.

– Tak, to także jeden z ważnych elementów ukraińskich sukcesów. Jeśli spojrzeć czy to na skład sztabu generalnego ukraińskich sił zbrojnych, czy dowódców kierujących poszczególnymi odcinkami frontu, to są to w zdecydowanej większości ludzie, którzy od 2015 r. zdobywali doświadczenie bojowe. Przeszli nie tylko szlak bojowy, lecz są także doskonale przygotowani teoretycznie do prowadzenia wojny przeciwko najeźdźczej armii rosyjskiej. Wiele oddziałów i dowódców średniego szczebla przechodziło szkolenie na poligonie w Jaworowie pod Lwowem, gdzie instruktorami byli specjaliści z USA, Kanady czy Wielkiej Brytanii. Te doświadczenia i szkolenia procentują dziś na froncie.

– Sytuację rosyjskiej armii na pewno komplikuje fakt, że Putin, jak każdy szanujący się dyktator, wpływa na decyzje odnośnie do sposobu prowadzenia wojny. Ukraina nie ma problemu, że przywództwo polityczne wywiera nadmierny wpływ na dowództwo armii?

– Ten problem u nas nie istnieje. Role polityków i wojskowych są wyraźnie rozdzielone. Oczywiście prezydent Zełenski zgodnie z konstytucją pełni funkcje zwierzchnika sił zbrojnych, który koordynuje wojnę obronną, ale ani on, ani inni przedstawiciele kierownictwa politycznego nie mieszają się do działań wojennych, za których prowadzenie odpowiada zztab generalny. Już starożytny chiński teoretyk wojny Sun Tzu uczył, że władca nie powinien mieszać się do pracy wojskowych, bo nigdy się to dobrze nie kończy. W Rosji ciągle tej lekcji nie odrobili i nic nie wskazuje na to, by miało się to zmienić.

– Siergiej Surowikin został niedawno głównodowodzącym całością działań zbrojnych Rosji przeciwko Ukrainie. Niczego to nie zmienia?

– Surowikin znakomicie sprawdzi się w roli wykonawcy rozkazów Putina, ale to nie on będzie planował dalsze działania i nie on będzie podejmował kluczowe militarne decyzje. W ogóle wydaje się, że za jego karierą wojskową stoi FSB, więc jest dla Putina doskonałym partnerem i wiernie będzie wypełniał nawet najbardziej niedorzeczne pomysły Kremla. Do tego ograniczy się jego rola. Nie wydaje się, by stworzył nagle jakąś cudowną strategię, która pozwoli odwrócić Rosji losy tej wojny. Surowikin obejmuje dowództwo armii, która mierzy się z systemowymi problemami, których nie da się rozwiązać w ciągu kilku tygodni czy miesięcy. Może oczywiście pewne niedostatki nieco złagodzić, ale nie da się ich usunąć i sprawić, że rosyjska armia nagle stanie się dobrze naoliwioną machiną. Tym bardziej że Rosjanie żyją w swoim świecie.

– To znaczy?

– Kreml i dowództwo armii tak długo próbowali wmówić światu, że ich wojska są niezwyciężone, a każdy przeciwnik, widząc rosyjskie kolumny, ucieknie, gdzie pieprz rośnie, że sami w ten mit uwierzyli. Zdają się kompletnie nie dostrzegać problemów organizacyjnych, problemów z dowództwem czy korupcją. Analizując sprzęt, który Rosja wyciąga ze swoich magazynów, widzimy, że potencjał jest o 30–40 proc. niższy, niż wynikałoby to z papierów. Te 30–40 proc. sprzętu i broni jest albo zniszczone z powodu złych warunków przechowywania, albo potrzebuje poważnych remontów, zanim trafi na front, albo po prostu zostało to wszystko rozkradzione.

– Coraz więcej niezależnych od Kremla rosyjskich ekspertów czy przedstawicieli zachodnich wywiadów mówi o dramatycznej sytuacji Rosji, jeśli chodzi o broń i amunicję. Pana zdaniem może się okazać, że wkrótce wojna się zakończy nie dlatego, że do Putina dotrze w końcu, w jakiej znalazł się na własne życzenie sytuacji, ale dlatego, że rosyjska armia nie będzie miała czym walczyć?

– To, że problemy ze sprzętem i bronią Rosja ma, widać wyraźnie choćby w tym, że Kreml zaczął przejmować to, co Białoruś ma w swoich magazynach wojskowych i ściągać drony z Iranu. Jeśli wszystko byłoby z rosyjską bronią w porządku, Rosja nie musiałaby tego robić. Widać też ogromne problemy z rosyjską branżą zbrojeniową, która nie jest w stanie zastąpić tego, co Rosja straciła na frontach lub co wystrzeliła na Ukrainę. Z powodu sankcji rosyjska zbrojeniówka jest w opłakanym stanie, ponieważ większość najnowocześniejszej broni powstawała w Rosji z komponentów sprowadzanych z zagranicy. Te wszystkie systemowe problemy przybliżają nasze zwycięstwo, ale jeśli wziąć pod uwagę tę broń, którą Rosja nadal posiada, jest jeszcze w stanie prowadzić działania wojenne. Zaplecze frontu jednak się sypie, a ukraińskie zaplecze wygląda znacznie lepiej dzięki wsparciu Zachodu. To właśnie zaplecze będzie ostatecznie decydować o wyniku tej wojny.

Rozmawiał Tomasz Walczak

Dyner o ciężkiej zimie: "Ukraińcy muszą być gotowi na zimno, które będzie odgrywało rolę psychologiczną" [Raport Walczaka]