Prof. Andrzej Paczkowski: Przełom w Katyniu? To zależy od Putina

2010-04-07 6:00

Dziś w Katyniu spotykają się Donald Tusk i Władimir Putin. Wydarzenie to komentuje historyk prof. Andrzej Paczkowski

"Super Express": - Czy dzisiejsze spotkanie w Katyniu premierów Rosji i Polski to przełom?

Prof. Andrzej Paczkowski: - To się dopiero okaże. Jednak już można powiedzieć, że niezależnie od tego, jak to spotkanie się ułoży, będzie bardzo ważne. Dużo powie o intencjach strony rosyjskiej.

- Nawet jeśli - jak to głosi komunikat prasowy kancelarii premiera Putina - w czasie uroczystości hołd zostanie oddany nie tylko polskim ofiarom, ale także radzieckim i nazistowskim?

- Obecnie taktyka Kremla polega na tym, że Rosjanie nie zaprzeczają zbrodni katyńskiej, ale chcą ją przedstawiać jako jedną z wielu zbrodni systemu sowieckiego.

Przeczytaj koniecznie: Wiktor Bater: Nie liczmy, że Rosja nagle się zmieni

- Polacy jednak wiążą bardzo duże nadzieje z tym wydarzeniem.

- Scenariusz optymalny zakłada, że Rosja odtajni wszystkie dokumenty katyńskie, które zebrała prokuratura wojskowa Federacji Rosyjskiej podczas śledztwa w tej sprawie. Tym bardziej że owo śledztwo zostało umorzone i nie ma powodu, by dokumenty trzymać pod korcem. Co więcej, być może Putin otworzy rosyjskie archiwa, aby można było zbadać nie tylko sprawę mordu katyńskiego, ale również wojenne losy Polaków w ZSRR. Ta dokumentacja, skrywana w rosyjskich archiwach, powinna zostać przekazana stronie polskiej.

- Ma pan na myśli tzw. listę białoruską?

- Możliwe, że o nią chodzi, ale pewności nie ma, gdyż Rosjanie enigmatycznie mówią o jakichś dodatkowych danych dotyczących liczby ofiar, które właśnie odnaleźli. Tymczasem pojęcie "lista białoruska" jest także znane archiwistom rosyjskim. Gdyby ją więc znaleźli, powinni to wprost powiedzieć.

Czytaj dalej >>>


- A może Rosjanie ujawnią to właśnie dziś?

- Nie wykluczam tego, że chcą zwiększyć napięcie i nasze oczekiwanie, aby następnie ujawnić choćby niewielkie znalezisko i czekać na aplauz.

- Czym jest ta lista?

- To spis osób rozstrzelanych na obecnym terytorium Białorusi na mocy rozkazu z 5 marca 1940 roku. Pamiętajmy, że dziesiątki tysięcy Polaków ma status zaginionych i być może nowe dokumenty pomogą w odtworzeniu ich nieznanych losów. Bez wątpienia największe znaczenie ma to dla ich rodzin.

Patrz też: Komuniści byli mordercami Polaków jak hitlerowcy

- Dlaczego proces ujawniania dokumentów katyńskich ciągnie się tak długo, od początku lat 90.?

- Jednym z powodów jest to, że instytucje państwa rosyjskiego w zasadzie nigdy nie podjęły się poważnego rozliczenia zbrodni sowieckich. Dotychczasowe próby kończyły się fiaskiem. Ale skoro Rosja nie rozliczyła się z ofiar wśród własnych obywateli, nie postawiła im pomników, to dlaczego ma to robić wobec nas. Ten brak determinacji wynika również z tego, że istnieje swego rodzaju rywalizacja polsko-rosyjska o wpływy na obszarze postsowieckim. Tylko że to Rosjanie mają wszystkie kluczowe instrumenty: gaz, ropę naftową i oczywiście archiwa.

- Jakie znaczenie w procesie dochodzenia do prawdy o Katyniu ma projekcja filmu "Katyń" w rosyjskiej telewizji publicznej? Jeden z uczestników dyskusji po filmie powiedział, że "pokaz tego filmu to przełom dla rosyjskiej świadomości".

- Ten kanał jest skierowany przede wszystkim do rosyjskiej inteligencji. A ta już zna prawdę o Katyniu. Film za to nie dotarł do zdecydowanej większości Rosjan, którzy albo dalej nic na ten temat nie wiedzą, albo ich wiedza jest ukształtowana pod ciśnieniem poststalinowskiej wersji tej zbrodni. Z drugiej strony, ponieważ film został pokazany w państwowych środkach przekazu, to widocznie wola państwa jest taka, aby jednak o tym mówić.

- Jednocześnie te same władze stosują sprawdzoną taktykę kija i marchewki. Wykonują życzliwy gest, a zarazem prowokują. Kijem jest pismo do Trybunału w Strasburgu, w którym odmawiają rehabilitacji ofiar, a nawet wyrażają wątpliwość, czy Polacy byli rozstrzeliwani.

- Prokuratura rosyjska, która wystosowała to pismo, posłużyła się wiedzą z zamkniętego w 2004 roku śledztwa. Zakończyło się ono umorzeniem sprawy. Uzasadnienie brzmiało: nie odnaleziono sprawców zbrodni i odpowiednich dokumentów, dlatego nie sposób określić charakteru tego czynu. Do Strasburga przesłano właśnie tę odpowiedź sprzed sześciu lat.

- Czy można w ogóle mówić o przełomie, dopóki nie zostaną nam przekazane akta z tego śledztwa, ofiary nie będą zrehabilitowane, a odszkodowania wypłacone?

- Myślę, że to śledztwo właśnie dlatego zostało tak poprowadzone, żeby uniknąć jednoznacznej oceny prawnej zbrodni katyńskiej i w związku z tym uniknąć starań rodzin ofiar o rekompensaty, pomimo zapewnień, że nie będą się o to ubiegać. Pomyślmy, co by się stało, gdyby mord katyński uznano za zbrodnię wojenną nieulegającą przedawnieniu? Choć odpowiada za nią państwo sowieckie, to jego prawnym spadkobiercą jest Federacja Rosyjska, która przyjmuje na siebie zobowiązania ZSRR. To kolejny powód, dla którego Rosjanie nie chcą drążyć tej sprawy.

Prof. Andrzej Paczkowski

Kierownik Zakładu Historii Najnowszej w Instytucie Studiów Politycznych PAN, wykładowca Collegium Civitas, członek Kolegium IPN