Wiktor Bater: Nie liczmy, że Rosja nagle się zmieni

2010-04-07 7:00

Dziś w Katyniu spotykają się Donald Tusk i Władimir Putin. Wydarzenie to komentuje Wiktor Bater, korespondent Polsat News w Rosji

"Super Express": - Czy dzisiejsze spotkanie premiera Tuska z premierem Putinem w Katyniu będzie takim samym przełomem, jak emisja, kilka dni temu, w rosyjskiej telewizji Kultura filmu Andrzeja Wajdy? Nasz wczorajszy rozmówca, rosyjski dziennikarz Dmitrij Babicz, podkreślał, że po pokazie wszyscy dyskutanci zgodzili się, że mordu na polskich jeńcach dokonała Rosja sowiecka i że dzieło polskiego reżysera jest wstrząsające.

Wiktor Bater: - Nie bierze pan pod uwagę, że kanał Kultura jest skierowany do ludzi z wyższym wykształceniem. Oni stanowią mniejszość społeczeństwa. Przeciętny Rosjanin nic nie wie o Katyniu i filmu nie widział. Takich przeciętnych Rosjan jest ok. 90 proc.

Przeczytaj koniecznie: Prof. Andrzej Paczkowski: Przełom w Katyniu? To zależy od Putina

- Ludzie z wyższym wykształceniem stanowią mniejszość też u nas, ale zawsze jest to mniejszość wpływowa, opiniotwórcza. Co zaś się tyczy wiedzy o zbrodni, to w Polsce - kraju ofiar Katynia - 30 proc. młodzieży nie jest w ogóle zorientowane w tej kwestii. Może dajmy więc czas Rosjanom. Na plony trzeba czekać. A w dyskusji po filmie brały udział ważne osobistości...

- Tyle tylko, że nie była to dyskusja na żywo, tylko nagranie zmontowane wcześniej, co wykluczyło jakiekolwiek zaskoczenia, np. jakieś ostrzejsze albo nieprawomyślne dla władzy stwierdzenia. Pamiętajmy, że kanał Kultura należy do telewizji państwowej i nic, co jest sprzeczne z oficjalną wersją Kremla, nie może się tam znaleźć. Wyobraża pan sobie, co by było, gdyby przez przypadek ktoś z tych intelektualistów skrytykował stanowisko władz, że mord katyński nazywa "sprawą", przestępstwem pospolitym, które uległo przedawnieniu, a rodzinom ofiar odbiera prawo do zadośćuczynienia.

- Chyba ważne, że wszyscy nazwali rzecz po imieniu: film pokazał prawdę.

- To rzeczywiście ważne, że nikt nie starał się rozmywać odpowiedzialności. Jeden z dyskutantów powiedział również, że data emisji nie jest przypadkowa, gdyż święta zmartwychwstania Pańskiego - obchodzone przez prawosławnych i katolików w tym roku w tych samych dniach - w sposób szczególny powinny służyć zbliżeniu i pojednaniu. Wszyscy zgodzili się również, że to wydarzenie - rosyjska emisja filmu - znacznie bardziej będzie komentowane w Polsce, tak samo jak i dzisiejsza wizyta premiera Putina w Katyniu.

Czytaj dalej >>>


- Dlaczego?

- W Polsce o pokazie mówiło się dużo więcej niż w Rosji, co oczywiście nie mogło nie wpłynąć na oglądalność. Większość Rosjan w ogóle nie wiedziała, że taki film będzie emitowany. Ale widać o to chodziło władzom.

- Jak te dwa wydarzenia - film i udział w uroczystościach na cmentarzu w Katyniu najbardziej rozpoznawalnego Rosjanina - zostaną "sprzedane"?

- Nikita Pietrow - historyk ze Stowarzyszenia Memoriał, które bada i propaguje historię o sowieckich represjach, i człowiek, który stworzył spis katów mordujących w Katyniu polskich oficerów - powiedział mi, że projekcja filmu i dyskusja o nim oraz przyjazd Putina do Katynia mogą być jaskółką zwiastującą przełom, który pozwoli doprowadzić do końca sprawę rozliczenia zbrodni i jej zadośćuczynienia. Do tego niezbędne jest przekazanie Polsce wszystkich dokumentów, które do tej pory są utajnione. Ale tenże sam Pietrow i ja - i chyba każdy, kto uważnie śledzi historię kłamstwa katyńskiego - nie może nie zauważyć, że tym nadziejom przeczy ostatnia histeryczna reakcja rosyjskich władz na postanowienie Trybunału w Strasburgu, który rozpatruje skargi rodzin ofiar zbrodni. Strona rosyjska wypowiedziała się w tym oto duchu: obecny proces katyński został zakończony, więc dla Rosji już nie istnieje, a zbrodnia nie była ludobójstwem - jak twierdzi strona polska - w związku z tym nie ma mowy o możliwości odszkodowań i rehabilitacji.

Patrz też: Komuniści byli mordercami Polaków jak hitlerowcy

- Podsumujmy...

- Z jednej strony mamy pokaz filmu i dyskusję, a z drugiej strony ostrą grę rosyjskiej Generalnej Prokuratury Wojskowej, która notorycznie wkładała kij w szprychy tym, którzy kierując się dobrą wolą i prawdą historyczną, chcieliby doprowadzić śledztwo katyńskie do końca.

- Gdyby miał się sprawdzić wariant pesymistyczny, to czemu miałyby służyć otwarte gesty?

- Ano temu, żeby na nich skończyć i odwrócić kota ogonem: o, widzicie, my już na początku lat 90. wskazaliśmy winnych, teraz pokazaliśmy film, premier przyjechał do Katynia - czyli zrobiliśmy wszystko. Na tym koniec, niczego więcej od nas nie wymagajcie.

Wiktor Bater

Korespondent Polsat News w Moskwie