Znajoma osoba dowiedziała się, że może dostać wyniki wcześniej, ale musi zapłacić 200 złotych, jechać na badania w weekend, i dostanie wyniki od razu. Fakt, że zapłaciła już, by wyniki otrzymać wcześniej, pań z recepcji w przychodni nie interesuje. Osobiście spotkałem wielu wspaniałych lekarzy, doskonałe pielęgniarki, oddanych swojej misji ratowników medycznych. Na ich wysiłek nie mogę narzekać, jestem przekonany, że podobnie ma wielu z Was. A jednak jest coś, co dla pacjenta jest nie do przeskoczenia – to bezduszność systemu, durna biurokracja, głupia mentalność medycznych urzędników.
Na przestrzeni ostatnich trzydziestu lat zmieniały się kolejne rządy, ministrami zostawały nawet największe autorytety medyczne. Nie można twierdzić, że wszystko jest źle – postęp samej medycyny dokonał się na naszych oczach, skok jest ogromny. Ale system biurokratyczny, karzący ludziom czekać w kolejkach miesiącami na wizytę, płacić za rzekomo bezpłatne usługi i do tego jeszcze pozwalający opłaconych usług nie realizować – jeszcze się umocnił.
Opisane we wstępie zdarzenie miało miejsce w Warszawie, gdzie i tak nie jest z ochroną zdrowia najgorzej. W mniejszych miejscowościach patologie systemu są jeszcze bardziej porażające. A tragiczne wydarzenie choćby z izby przyjęć są doskonale znane czytelnikom „Super Expressu”. Optymistycznie należy wierzyć w to, że coś się zmieni, że „ludzi dobrej woli jest więcej”. Patrząc na działania urzędników różnej maści, niezależnie od partyjnej opcji, można nabrać wątpliwości.